Do znakomitego lekarza specjalisty przychodzą rodzice pewnego młodego człowieka i biadolą:
- Panie doktorze, nie możemy odciągnąć syna od komputera.
- No cóż - wyrokuje lekarz - trzeba będzie go leczyć.
- Ale czym?!
- Normalnie! Dziewczętami, papierosami, piwem
Późna noc, wchodzi facet do baru i siada koło lady. Podchodzi do niego barman i zaczyna rozmowę...
- Kim jesteś? Jakoś Cię tutaj wcześniej nigdy nie widziałem...
- Moje imię to Jacek, straciłem pracę...
- A gdzie pracowałeś?
- Byłem konsultantem...
- A co robi konsultant?
- By być konsultantem, trzeba myśleć logicznie.
- Myśleć logicznie?
- Może wyjaśnię Ci to w praktyce... Masz psa?
- Tak!
- To znaczy, że kochasz zwierzęta.
- Tak! Zgadza się!
- Jeśli kochasz zwierzęta, to musisz naprawdę mocno kochać swoje dzieci.
- Oczywiście.
- Więc jeśli masz dzieci. Musisz mieć żonę.
- Tak mam piękną żonę!
- Jeszcze jedno pytanie. Jeśli masz żonę to znaczy, że nie jesteś GEJEM, prawda?
- Prawda! Skąd to wszystko wiesz?
- To właśnie jest logiczne myślenie.
- Zdumiewające!
- Ok. To ja może idę poszukać nowej pracy.
- Powodzenia mistrzu!
Pięć min po wyjściu konsultanta, do baru podszedł inny gość i pyta barmana:
- Kim był facet, który przed chwilą wychodził?
- Jest konsultantem. Nauczył mnie logicznie myśleć!
- Logicznie myśleć?
- Tak. Patrz, wyjaśnię ci to.
- Ok.
- Masz psa?
- Nie!
- To znaczy, że jesteś gejem!
Mama miała dwóch synów: optymistę i pesymistę. Chciała im wyrównać trochę szanse w życiu i postanowiła, że na gwiazdkę da im nieco odmienne prezenty - optymiście coś dołującego, a pesymiście coś wystrzałowego. Jak pomyślała, tak zrobiła.
Pesymiście kupiła kolejkę elektryczną z rozjazdami, tunelami, semaforami... słowem odlot. Dla optymisty miała coś gorszego; zapakowała do pudełka końską kupę. Przyszła gwiazdka, chłopcy dostali prezenty, obejrzeli je i mama pyta pesymisty: co też mu Mikołaj przyniósł. A ten jak nie zacznie narzekać: że kolejkę elektryczną, ale na pewno nie działa, pewnie się szybko zepsuje, ma zepsute tory itd. itp. No więc mama podeszła do optymisty;
- A ty, co tam synku dostałeś od Mikołaja?
- Konika, ale chyba gdzieś uciekł?!
Facet wybrał się na plaże nudystów, żeby złapać trochę opalenizny. Obawiając się oparzeń położył kapelusz na klejnoty.
Przechodząca obok kobieta zauważyła to i powiedziała:
- Gdyby był pan dżentelmenem uniósłby pan kapelusz.
- Sam by się uniósł, gdybyś nie była taką paskudną świnią.
Siedemnastoletnia Kasia mówi do rodziców:
- Jestem w ciąży...
Matka rwie włosy z głowy, ojciec łapie za flachę z barku i leje duszkiem w gardło.
- Czy ty wiesz chociaż z kim?
- Wiem, zaraz do niego zadzwonię...
Po pół godzinie pod dom podjeżdża Lamborghini Diablo, wysiada z niego facet pod 40, wita się z nimi i mówi:
- Wiem, że państwa córka jest w ciąży; moja sytuacja rodzinna nie pozwala mi ożenić się z nią, ale proponuje układ: jeżeli urodzi się dziewczynka, dostanie willę ze służbą, kilka samochodów i wpłacę milion dolarów na konto;
jeżeli urodzi się chłopiec, zrobię go udziałowcem w moich fabrykach. Natomiast jeżeli państwa córka poroni....
Tu energicznie wtrąca się ojciec:
- Masz tu klucze do naszego domu! Przelecisz ją jeszcze raz!
Tata uczy Jasia mówić.
Tata:
- Powiedz: "tata".
Jasiu:
- Mama.
Tata:
- Powiedz "TATA"!
Jasiu:
- Mama.
Tata:
- Powiedz KU*WA "TATA"!
Jasiu:
- KU*WA.
W tym momencie mama wchodzi do domu i pyta się:
Mama:
- Kto cię tego nauczył?
Jasiu:
- Tata.
Spotkało się trzech bohaterów - taki najmłodszy, Aloszka popowicz, taki trochę większy bohater, Nikita Dobrynycz i taki samyj największyj gieroj ruskich skazek - Ilja Muramiec.
I bohaterowie wymyślili sobie zawody - kto dalej wiadro wody na ch**u przeniesie.
I pierwszy - samyj młodyj Aloszka, to takie małe wiaderko wziął, pięć litrów, zawiesił - idzie.
Idzie sto metrów, dwieście - spadło.
No, Nikita Dobrynycz, taki już bardziej doświadczony bohater wziął takie dwunasto litrowe.
Zawiesił, idzie. Sto metrów, dwieście, pół kilometra przeszedł - spadło.
No i bierze się ten największy gieroj, samyj łuczszyj - Ilja Muramiec. Wziął taką wielką badziew, wody nalał, kamieni naładował - idzie.
Sto metrów, dwieście, półkilometra - zniknął za horyzontem.
Rozłożyli się bohaterowie na wzgórzu, leżą, fajki palą - czekają Ilii Muramca.
I nagle po niebie leci taki inny bohater ruskich skazek - żmij Gorynycz.
Leci, wszystkie trzy głowy się śmieją, przewraca się po niebie, śmieje się, mało nie pęknie.
Wstają bohaterowie, szabli wyjmują i krzyczą:
- Ty co, Gorynycz, śmiać się z nas przyleciałeś? Zaraz my ci te wszystkie trzy głowy pourezamy!
- Ach nie, bohaterowie - mówi Gorynycz - pomiłujcie, nie urezajcie, ja wam żart przyniosłem!
- No dawaj, co za żart?
- Oj, lecę ja sobie po niebie, aż tu widzę, idzie nasz samyj największyj gieroj, Ilja Murtamiec, a na ch*ju ma taką wielką badziew zawieszoną - pełno wody, kamienie jakieś.... Nagle rączka pękła, ch**em w czoło - głupszej śmierci nie widziałem!
Jasiu chce popływać i pyta ratownika o zgodę:
- Czy mogę popływać w tym basenie?
- Musisz mi najpierw pokazać jak pływasz.
Jasiu zaczyna. Robi fikołki, pływa, nurkuje. Wreszcie ratownik pyta:
- Gdzie ty nauczyłeś się tak pływać?
- Tata wyrzucał mnie na środek jeziora.
- To pewnie trudno było dopłynąć do brzegu?
- Nie - mówi Jasiu. Najtrudniej było wydostać się z worka.
Piątek, w sklepie:
- Proszę 8 litrów Wyborowej, dwie skrzynki piwa i 50 prezerwatyw.
- Czy ja mogę o coś zapytać? - nieśmiało odzywa się ekspedientka.
- Proszę bardzo.
- Zabierze mnie pan z sobą?
Zajęcia z przyrody. Pani prosi dzieci, aby powiedziały jakie znają zwierzęta prehistoryczne. Zgłasza się jedno dziecko:
- Proszę pani, ja słyszałem, że były pterodaktyle.
- Bardzo dobrze - odpowiada Pani. Jakie jeszcze znacie zwierzęta? - pyta.
Zgłasza się drugie dziecko
- Proszę pani - mamuty.
- Bardzo dobrze - odpowiada znowu Pani. Może jeszcze jakieś znacie?
Zgłasza się Jasiu.
- Proszę Pani! Ja jeszcze wiem: tatuty.
Pani się zamyśliła - patrzy na Jasia i mówi - pterodaktyle - tak, mamuty - tak, ale tatuty?
- No tak proszę Pani, były - odpowiada Jasiu - ktoś przecież musiał p***dolić mamuty!
Policjant w czasie patrolu przechodzi obok jeziorka i nagle zauważa topiące się dziecko, bez zastanowienia rzuca się i ratuje topielca.
Dzień później na komisariat przychodzi kobieta i pyta:
- Gdzie jest ten policjant który uratował mojego syna?
Przychodzi policjant i z miejsca mówi, że nie ma szczególnie za co dziękować, bo to jego obowiązek itp., aż nagle kobieta przerywa mu i mówi:
- GDZIE ZGUBIŁEŚ JEGO CZAPECZKĘ?!
Po klasówce z matematyki rozmawiają dwaj koledzy:
- Ile zrobiłeś zadań?
- Ani jednego.
- Ja też. Pani znowu powie, że ściągaliśmy od siebie.
Kuzyn z miasta odwiedza bardzo zaniedbane gospodarstwo rolne Antka.
- Nic na tej ziemi nie rośnie?
- A no nic - wzdycha Antek.
- A jakby tak zasiać kukurydzę?
- Aaa... jakby zasiać, to by urosła.
Widziałem dwóch walczących niewidomych. Krzyknąłem:
- Stawiam stówę na tego z nożem!
Rozbiegli się.
Trzech chłopców przechwala się czyj wujek jest lepszy.
Pierwszy mówi:
- Mój wujek jest biskupem i każdy mówi Wasza Ekscelencjo!
Na to drugi:
- A mój jest kardynałem i każdy mówi Wasza Eminencjo!
A trzeci chłopiec mówi:
- Mój waży 200 kilo i każdy mówi: O Boże!
- Europosłowie chcą. by niedługo wszystkie auta Polaków były elektryczne.
- Polacy chcą by niedługo wszystkie krzesła europosłów były elektryczne.