Sędzia pyta oskarżonego:
- Czy to prawda, że sprzedawał pan sok poziomkowy, twierdząc że to eliksir długowieczności?
- Tak! Wysoki sądzie!
- Czy oskarżony był już za to karany?
- Tak. W 1367 roku, a później w 1875.
Dziewczyna Kalego powiedziała mu, że będą mieć dziecko. Kali zapłakał rzewnymi łzami; wiedział bowiem z własnego doświadczenia, jak to jest wychowywać się bez ojca.
Odkąd na tylnej szybie auta mam naklejkę: "Masz małego penisa - zatrąb!", mogę na światłach stać, jak długo zechcę.
W barze rozmawia dwóch gości. Jeden pyta drugiego:
- Stary, co by było, gdybym przespał się z twoją żoną?
- Bylibyśmy kwita.
Pewien młody człowiek dostał od dyrektora domu pogrzebowego zlecenie zagrania na pogrzebie bezdomnego, który nie miał rodziny i chowany był na koszt miasta. Pogrzeb miał się odbyć na obrzeżach miasta, na małym i cichym cmentarzyku ukrytym w podmiejskim lesie. Gitarzysta szukał drogi dojazdowej do miejsca ceremonii, ale ciągle nie mógł trafić we właściwe miejsce. Wreszcie, po godzinie błądzenia, trafił na miejsce pochówku.
Niestety, okazało się, że mistrza ceremonii już dawno nie było, pozostali jedynie grabarze, którzy przed zasypaniem dołu zrobili sobie przerwę śniadaniową. Gitarzysta źle się poczuł, że zawiódł dyrektora domu pogrzebowego, jak i zmarłego. Przeprosił obecnych za spóźnienie i nie wiedząc, co robić, po prostu wyjął gitarę i zaczął grać. Pracownicy odłożyli kanapki i zebrali się wokół niego. Chłopak grał dla człowieka bez rodziny i przyjaciół, grał szczerze i głęboko z serca, jak jeszcze nigdy dotąd mu się to nie zdarzyło. Kiedy zaczął grać "Amazing Grace" jeden z grabarzy załkał. Po kolei wszyscy mężczyźni ronili łzy przy wzruszającej melodii. Kiedy przebrzmiał ostatni akord spakował gitarę, wsiadł do samochodu i odpalił silnik. Był przejęty tym, jak bardzo można być samotnym i cieszył się, że udało mu się pożegnać tego nieszczęśliwego człowieka. Kiedy jeszcze na chwilę uchylił drzwi samochodu, usłyszał jednego z robotników, mówiącego:
- Jeszcze nigdy czegoś takiego na oczy nie widziałem, a zakopuję szamba od dwudziestu lat!
Sławny wynalazca Thomas Edison osobiście przyjmował kandydatów do pracy w swoim laboratorium. Lubił z nimi pogadać, wybadać, jakie mają projekty i co ich najbardziej w pracy pociąga.
- Mam pewien pomysł - rzekł do Edisona pewien młodzieniec. - Pragnę wynaleźć uniwersalny rozpuszczalnik. Płyn, który by rozpuszczał wszystko. Czuję, że jestem na dobrej drodze, ale nie mam środków na zrealizowanie swego pomysłu.
- Uniwersalny rozpuszczalnik? - zdziwił się Edison. - A w jakim naczyniu będzie pan go trzymał?
Powiedziałem dziewczynie, że za wysoko namalowała sobie brwi.
Wyglądała na zaskoczoną...
Do czego to doszło... Rodzice nie wierzą swoim dzieciom i używają zwierząt domowych do szukania narkotyków w ich pokojach. Ja na szczęście nie muszę. Ufam mojej córce i córka także ma do mnie pełne zaufanie. Tak wynika z zapisów w jej szyfrowanym pamiętniku.
Młodzieniec zapytał starszego wiekiem, bogatego mężczyznę o to, jak ten dorobił się fortuny.
Starszy człowiek pogładził palcem drogą, wełnianą kamizelkę i rzekł:
- Cóż, synu, to był rok 1932, apogeum Wielkiego Kryzysu. Zostało mi ostatnie pięć centów. Zainwestowałem te pięć centów w jabłko. Cały dzień spędziłem na polerowaniu tego jabłka, a pod koniec dnia sprzedałem je za 10 centów. Następnego ranka zainwestowałem te 10 centów w dwa jabłka, które następnie cały dzień polerowałem, żeby o 17:00 sprzedać je za 20 centów. W ten sposób przepracowałem okrągły miesiąc, pod koniec którego zebrałem fortunę w wysokości 9,80 USD. Potem zmarł mój teść i zostawił nam dwa miliony dolarów.
Umarł Fidel Castro. Podszedł z walizką do niebiańskich bram. Święty Piotr mu rzekł:
- Siadaj, teraz spojrzę, czy masz miejsce. Więc... w podstawowym spisie cię nie ma, w uzupełniającym też nie, nic się nie da zrobić. Do piekła.
Fidel schodzi do piekła. Tam spotyka go Lucyfer z otwartymi ramionami:
- Witaj, witaj, dawno czekamy na ciebie! Masz już prywatny pokój ze wszystkimi wygodami. Cygara, dziewczyny... ale może najpierw kieliszek grappy dla strudzonego drogą?
Siedzą, piją, rozmawiają o życiu. Nagle Fidel sobie przypomina, że zostawił swoją walizkę w raju. Lucyfer wzywa dwa diabełki:
- Ruchy do nieba i przynieście walizkę Commendante. Żywo, na jednej nodze i bez walizy nie wracać!
Diabełki lecą do raju. Ale tam święty Piotr skończył zmianę, zamknął bramę i kicha. Przełażą więc przez mur. Całą scenę obserwują dwa anioły w dyżurce ochrony i komentują:
- Widzisz, co się dzieje? Zaledwie 20 minut Fidel w piekle i już mamy uchodźców!
Mężczyzna z chłopcem wchodzą razem do fryzjera. Po tym, gdy facet został już ogolony, ostrzyżony i jeszcze kazał zrobić sobie manicure, posadził na fotelu chłopca i mówi do niego:
- Poczekaj tutaj, ja pójdę tylko kupić sobie krawat i za 10 minut po ciebie przyjdę.
Gdy fryzjer ostrzygł już małego, a facet wciąż się nie pokazywał, fryzjer mówi do chłopca:
- No i co... wygląda na to, że tatuś o tobie zapomniał.
- Ale to nie był mój tatuś - mówi chłopiec. - On tylko zaczepił mnie przed chwilą na ulicy i spytał, czy mam ochotę na darmowe strzyżenie...
Przychodzi mężczyzna do restauracji i pyta się kelnera:
- Mam 20 zł co pan poleca?
A kelner na to:
- Inną restaurację.
Lekarz do pacjenta:
- Ma Pan nieregularne tętno, nieregularny oddech... Pije pan?
- Tak, ale regularnie...
Widziałem dwóch walczących niewidomych. Krzyknąłem:
- Stawiam stówę na tego z nożem!
Rozbiegli się.
Jaś, pyta się ojca.
- Tatusiu, jak powstali ludzie?
- Zostali stworzeni przez Boga.
- A mamusia mówiła że ewoluowali od małp.
- Mamusia mówiła o swojej stronie rodziny.
Twórca kałasznikowa idzie do nieba. Zagaduje go Bóg:
- Czy zrobiłeś kiedyś coś złego?
- Broń boże!