Blondynki. Dowcipy o blondynkach - Popularne

Dwie blondynki patrzą na księżyc.
- Myślisz, że tam jest życie? - zastanawia się jedna.
- Pewnie, przecież pali się światło!

Oceń:

Policjant zatrzymuje blondynkę jadącą samochodem i mówi:
- Pani nie ma powietrza w oponach.
- Wiem, ale tylko na dole. Na górze mam.

Oceń:

Blondynka w ciąży stoi przed lustrem. Patrzy, głaska się po brzuchu i mówi:
- Może to nie moje.

Oceń:

Blondynka dzwoni na komisariat i mówi:
- Panie władzo, ukradli mi kierownicę, pedał gazu i hamulec.
Minęło parę minut...
Blondynka znowu dzwoni i mówi:
- Fałszywy alarm, usiadłam z tyłu.

Oceń:

Przychodzi szef do sekretarki - oczywiście blondynki - i mówi:
- Proszę wysłać faks do pana Kowalskiego.
Blondynka odpowiada oczywiście, że wyśle. Po kilku godzinach szef przychodzi ponownie i mówi:
- Proszę wysłać faks, ale tym razem do pana Nowaka.
- Dobrze prezesie... ale my nie mamy więcej faksów...

Oceń:

Spotyka się blondynka z brunetką i mówi do niej:
- Wiesz, kupiłam sobie ładną spódniczkę na F.
- Fioletową? - pyta brunetka.
- Nie.
- Figową?
- Nie.
- Poddaję się... - stwierdza brunetka - No, jaką?
- F kratkę.

Oceń:

Dwie blondynki oglądają TV.
Jedna mówi do drugiej:
- Patrz! Benedykt XVI
Na to druga odpowiada:
- A Kubica który?

Oceń:

Blondynka do blondynki:
- Chcesz krówkę?
Na to druga:
- Nie dzięki, jestem wegetarianką!

Oceń:

Rozmawiają dwie blondynki. Jedna pyta drugą:
- Ej, gdzie tu jest druga strona ulicy?
- No tam...
- To niemożliwe. Jak tam byłam, to mi powiedzieli że właśnie tu!

Oceń:

Czy słyszałeś przypowieść o blond-wilku, który wpadł we wnyki kłusownika?
- Odgryzł sobie trzy nogi i nadal był uwięziony...

Wyróżniona gra

A może dowcipy na email?

Dodaj dowcip Poczekalnia (125)

Dowcipy w tej kategorii

Kategorie

Losowe dowcipy

Polecane dowcipy

Studenci piją wino na korytarzu, wtem nadchodzi prof. ksiądz...
- Co pijecie?!?
- Wodę proszę księdza....
- Wodę? Pokażcie...... Przecież to wino!!!
- Cud! Cud! Ksiądz zamienił wodę w wino!!!

Zobacz cały dowcip

Starszy mężczyzna jedzie 150 km/h swoim nowym wymarzonym Kawasaki H2 i nagle patrząc w lusterka, dostrzega jadącą za nim policję. Przyśpiesza do 200, 250, 300...Nagle myśli:
- Dobra, jestem już na to za stary - po czym zjeżdża na pobocze i czeka, aż policja go dogoni.
Policjant podchodzi do niego, spogląda na zegarek i mówi:
- Proszę pana, za 15 minut kończę zmianę, dzisiaj jest piątek, a ja mam wolny weekend, który spędzam z rodziną. Jeśli poda mi pan dobry powód, dlaczego jechał pan tak szybko, taki którego jeszcze nie słyszałem, to pana puszczę.
Mężczyzna patrzy poważnie na policjanta i mówi:
- Wiele lat temu moja żona uciekła z policjantem, myślałem, że wiezie ją pan z powrotem.
Słysząc to, policjant odszedł, życząc kierowcy miłego dnia.

Zobacz cały dowcip

Przychodzi blondynka do sklepu RTV i mówi:
- Poproszę ten telewizor.
- Przepraszam nie rozmawiam z blondynkami.
Na to blondynka wychodzi i następnego dnia wraca do tego samego sklepu z ciemną peruką na głowie i zwraca się do sprzedawcy:
- Poproszę ten telewizor.
- Przepraszam panią, ale nie rozmawiam z blondynkami.
- Ale skąd pan wiedział, że ja jestem blondynką.
- Ponieważ to, o co pani prosiła to nie telewizor, tylko mikrofalówka.

Zobacz cały dowcip

Popularne kawały

Dawno dawno temu żyła sobie Zosia, która sprzedawała literki. Codziennie wstawała o siódmej, ubierała się i schodziła na dół sprzedawać literki. Nie zarabiała na tym dużo i nie miała za wiele pieniędzy, ale też nie głodowała. Pieniędzy starczało jej zwykle na zupę, a czasami, gdy trafił się bogatszy klient, który mógł sobie pozwolić nawet na trzy albo cztery literki, za zarobione pieniądze kupowała sobie do zupy kawałek chleba.
To był zwykły dzień. Zosia wstała, ubrała się i zeszła na dół sprzedawać literki. Po kilku minutach do jej sklepiku z literkami przyszła klientka, pani Ania, która miała piekarnię obok sklepiku Zosi.
Dzień dobry, Zosiu - powiedziała pani Ania - czy mogłabym cię prosić o literkę C?
Zosia podała pani Ani literkę C, a pani Ania zapłaciła, pożegnała się i wyszła.
Jakiś czas później, do sklepiku z literkami Zosi przyszedł kolejny klient. Profesor Alan poprosił Zosię o literkę A. Zosia podała mu ją, a profesor Alan podziękował, zapłacił za nią i wyszedł.
Tego dnia Zosia obsłużyła jeszcze czterech klientów. Zbliżała się już dziewiętnasta, Zosia zamierzała niedługo zamknąć sklep, ale dokładnie o osiemnastej pięćdziesiąt osiem do sklepu z literkami wszedł ostatni klient. DOCENT KAMYK, informowała przypinka przy jego garniturze. Klient wyglądał bardzo zamożnie, na takiego, który może sobie pozwolić nawet na trzy albo cztery literki. Docent podszedł do lady i obrzucił Zosię wyzywającym spojrzeniem.
- Dzień dobry - klient miał oschły głos.
- D-dzień d-dobry - wyjąkała Zosia.
- Usłyszałem, że można tu kupić literki. Czy to prawda? - Zosia pokiwała głową - Dobrze. W takim razie poproszę jeden alfabet.
Zosia zamarła. Klient który kupował trzy literki był bogaty, ale cały alfabet..? To się po prostu nie zdarzało!
- Na co czekasz? - Na te słowa Zosia rzuciła się na zaplecze, szykować literki. Była po całym dniu pracy w sklepie, a nie miała wszystkich literek. Zaczęła wykuwać nowe literki.
Zosia jeszcze nigdy się tak nie zmęczyła. Pracowała jak tylko umiała, a robiło się coraz później. Była już dwudziesta, kiedy Zosia skończyła robić literkę Z, a przecież musiała dzisiaj kupić sobie jeszcze zupę! Przybiła wszystkie literki do deseczki i zmordowana, podała ją zniecierpliwionemu klientowi. Ten popatrzył na Zosię krytycznie i popatrzył na otrzymany alfabet.
- Ale przecież tu nie ma literki O!
Zosia prawie wyrwała deseczkę z alfabetem z rąk docenta Kamyka. Popatrzyła na nią długo, ze strachem. Rzeczywiście. Nie było literki O. Zamiast niej, pomiędzy literkami N i P widniała tylko pusta przestrzeń.

ZOSIA ONIEMIAŁA.

Zobacz cały dowcip

Podczas prac wykopaliskowych grupa doświadczonych archeologów odkopała grupę mniej doświadczonych archeologów.

Zobacz cały dowcip

Widziałem dwóch walczących niewidomych. Krzyknąłem:
- Stawiam stówę na tego z nożem!
Rozbiegli się.

Zobacz cały dowcip