Żona: Co chcesz na kolację?
Ja: Zaskocz mnie.
Żona: Kiedyś byłam mężczyzną.
Ja: ...pizza.
- Kiedy naprawiasz kran w kuchni?
- Jutro...
- Jutro, jutro! Zawsze wszystko robisz jutro!
- Właśnie, wszystko! Dlatego jutro mogę nie mieć czasu na wszystko! Naprawię go w przyszłym tygodniu!
- I co ty tu robisz?
- Czekam na swego księcia z bajki.
- O północy, przed klatką schodową i z wałkiem?
Taka porada na chłodne dni: jeśli trzęsiecie się, bo w domu jest za niska temperatura, nałóżcie puchate bambosze. Wciąż będzie wam zimno, ale za to jak zajebiście spocą wam się stopy!
Przychodzi Czerwony Kapturek do babci. Patrzy na nią przez chwilę i pyta:
- Babciu! Dlaczego ty masz takie wielkie usta?!
- A widziałaś ty kiedyś penisa dziadka?
Bajka o złotej rybce po nowemu:
- Rybka spełniła trzy życzenia, a teraz twierdzi, że została zgwałcona.
Dowiedziałem się o czymś takim jak prokrastynacja. Znalazłem parę artykułów na ten temat i dodałem do zakładek. Kiedyś sobie o tym zjawisku poczytam...
- Mamy twego syna...
- To straszne! Czego chcecie?
- Przyjedź pan i go odbierz, zaraz zamykamy przedszkole.
- W instytucie udało nam się nauczyć psy alfabetu Morse'a - ogłasza naukowiec na konferencji i z dumą prezentuje dorodnego owczarka.
[pies kilka razy naciska łapą przycisk]
- Co on powiedział? - pyta dziennikarz.
- "Hau".
- Kochanie, odebrałaś dzieciaka z przedszkola?
- Tak.
- No, ale to nie mój dzieciak!
- Tamten też nie twój.
Lata 80-te. Do Polski przyjeżdża Gorbaczow. Porozmawiał z politykami i udał się do fabryki FSO. Zwiedził ją, a na końcu zapytał się dyrektora:
- Pracuje może u was Stasiu Maliniak?
- Tak pracuje - odpowiedział strasznie zdziwiony dyrektor.
- Przyprowadźcie wiec go do mnie.
Maliniak przyszedł do gabinetu, wypił z Gorbaczowem po kielichu, pogadali sobie.
Trzy miesiące później przyjeżdża do Polski amerykański gubernator. Sytuacja się powtarza. Gubernator zwiedza fabrykę FSO i pyta dyrektora:
- Czy pracuje u was Stasiu Maliniak?
- Pracuje.
- Przyprowadźcie więc go do mnie.
Wypili Whisky, pogadali sobie.
Następnego dnia Maliński ląduje na dywaniku u dyrektora.
- Powiedzcie mi Maliniak skąd wy znacie takich ludzi?
- No wie pan dyrektor były te czasy pod gruszą to się ludzi poznało.
Zdenerwowany dyrektor stara się go podejść.
- Ale papieża to Maliniak nie znacie co?
- Nie wierzy pan, że znam papieża?
- Założę się o nowego Poloneza, że nie.
- Dobrze stoi. Ale jak panu to udowodnię?
- Pojedziemy do Rzymu. Ja stanę na Placu Świętego Piotra i poczekam aż Ty wyjdziesz na balkonik z papieżem pod rękę i mi pomachasz.
- Dobrze zgadzam się.
Pojechali do Rzymu. Dyrektor stoi na placu patrzy, a tam Maliniak wychodzi z papieżem pod rękę i mu macha. Padł osłupiały na ziemie. Maliniak szybko wybiega, podchodzi do dyrektora i krzyczy:
- Panie dyrektorze niech się pan nie martwi o tego nowego Poloneza, ja się tam ciesze, że na wakacjach byłem, do Rzymu pojechałem...
- Ale tu nie chodzi o tego poloneza. Tylko jak tam stałeś z papieżem pod rękę i do mnie machałeś to podeszło dwóch Arabów i się mnie pytają: co to za facet w białym kitlu stoi obok Maliniaka!!!
- Od dzisiaj będę Cię traktował jak powietrze...
- Podejrzewałam, że żyć beze mnie nie możesz!
Moskiewskie metro, godziny szczytu, ścisk niemożebny. Dziewczyna stoi w tłoku, jak i inni...
W pewnym momencie odwraca się do stojącego za nią faceta:
- Wypraszam sobie!
- Ależ proszę pani, to nie to co pani myśli. Wypłatę dzisiaj dostałem, w rulon zwinąłem i do kieszeni wsadziłem.
Za jakiś czas dziewczyna odwraca się ponownie:
- Chyba nie chce mi pan wmówić, że od ostatniej stacji dostał pan podwyżkę!
Jezus wbiega na jezioro, rzuca się z wyciągniętymi rękami, robi piękny ślizg. Potem wstaje, podskakuje z przytupem. Wreszcie zwraca się ku niebu i woła: Tato! wyłącz to na chwilę, chcę się tylko wykąpać!
- Boisz się sztucznej inteligencji?
- Bardziej się boję prawdziwej głupoty.
Jak nazywa się ochroniarz ochraniający celebrytów?
Bronisław.