Mąż i żona. Dowcipy o mężu i żonie - Najlepsze

Mąż: Zdradziłem cię raz!
Żona: Ja ciebie też!
Mąż: Prima aprilis!
Żona: 18 czerwca...

Oceń:

Dwaj kumple siedzą w barze i piją piwo.
- Ja, jak się napiję, to nikogo się nie boję - mówi jeden z nich.
- Nawet własnej żony?
- Nie, no... tak to się jeszcze nigdy nie schlałem.

Oceń:

Żona mówi do męża:
- Kochanie, jaka ja byłam głucha i ślepa jak za ciebie wychodziłam.
- No widzisz, z jakich chorób cię wyleczyłem...

Oceń:

Mąż wchodząc do domu mówi:
- Kochanie, byłem w aptece i kupiłem ci aspirynę!
- Ale mnie nie boli głowa - odpowiada zaskoczona małżonka.
- To chodźmy się kochać!

Oceń:

Rodzina w restauracji.
Po konsumpcji ojciec do kelnera:
- Proszę zapakować te resztki. Weźmiemy dla pieska.
Na to dzieci:
- Tatusiu, hura! Naprawdę kupisz nam pieska?!

Oceń:

Nasze łóżkowe przebieranki skończyły się, zanim się na dobre zaczęły. Przebrałem się za lekarza, żona wchodzi do sypialni, a ja:
- Pani do dietetyka, czyż nie?

Oceń:

Czwarta rano. Nawalony mąż wraca do domu.
- Brak mi słów! - krzyczy żona.
- I chwała Bogu!

Oceń:

Zbliża się rocznica ślubu pewnej pary. Mąż wręcza żonie pięknie zapakowany prezent. Ta podekscytowana, że ukochany o niej nie zapomniał, zabiera się do rozpakowywania.
- Ale przecież to... wędka.
- I to najwyższej jakości! Unikat!
- Ale ja nie łowię ryb.
- Nie podoba ci się? No cóż, może mi się na coś przyda...

Oceń:

Moja kobieta uważa, że w restauracji powinniśmy płacić po połowie.
Nawet jeśli ona tam była z matką, a ja w domu.

Oceń:

Na pewnym wykładzie wykładowca mówi, że najczęściej żony zostawiają mężów alkoholików. A jeden gościu się pyta:
- Panie profesorze! Ile trzeba wypić?

Oceń:

Wyróżniona gra

A może dowcipy na email?

Dodaj dowcip Poczekalnia (126)

Dowcipy w tej kategorii

Kategorie

Losowe dowcipy

Polecane dowcipy

- Ostatnio trąbiłem na jedną kobietę na parkingu pod supermarketem.
- Przeprosiła?
- Pokazała mi środkowy palec i pojechała z torebką na dachu.

Zobacz cały dowcip

Cygan i Żyd trafiają do obozu. Roztrzęsiony Cygan pyta:
- Co z nami teraz będzie?
- Jak to co? - odpowiada Żyd - Zabiją nas.
- Uff, a myślałem, że każą nam pracować.

Zobacz cały dowcip

Pewien facet miał 50-centymetrowy interes. Stwierdził że z tak dużym nie będzie chciała go żadna dziewczyna, więc musiał się z tym uporać. Poszedł to czarownicy, a ta powiedziała mu że ma iść do lasu, tam na środku lasu będzie kamień i na nim będzie siedziała żaba. Miał zadać jej takie pytanie, na które żabka odpowie "nie" i wtedy interes skróci się o 10 cm. Poszedł więc i pyta żabkę:
- Żabko, dasz mi buzi?
Żabka na to:
- Nie!
Ubyło 10 cm. Facet już wraca, ale stwierdził, że 40 cm to jeszcze za dużo, więc znów pyta:
- Żabko, dasz mi buzi?
- Nie!
Teraz facet wraca z 30 cm. Pomyślał jednak, że 20 cm w zupełności wystarczy. Idzie więc jeszcze raz i pyta:
- Żabko, dasz mi buzi?
A żabka na to:
- Nie, nie i jeszcze raz nie!

Zobacz cały dowcip

Popularne kawały

Co oznacza skrót BIO na produkcie w sklepie?
Biedaku Idź Odłóż.

Zobacz cały dowcip

Dawno dawno temu żyła sobie Zosia, która sprzedawała literki. Codziennie wstawała o siódmej, ubierała się i schodziła na dół sprzedawać literki. Nie zarabiała na tym dużo i nie miała za wiele pieniędzy, ale też nie głodowała. Pieniędzy starczało jej zwykle na zupę, a czasami, gdy trafił się bogatszy klient, który mógł sobie pozwolić nawet na trzy albo cztery literki, za zarobione pieniądze kupowała sobie do zupy kawałek chleba.
To był zwykły dzień. Zosia wstała, ubrała się i zeszła na dół sprzedawać literki. Po kilku minutach do jej sklepiku z literkami przyszła klientka, pani Ania, która miała piekarnię obok sklepiku Zosi.
Dzień dobry, Zosiu - powiedziała pani Ania - czy mogłabym cię prosić o literkę C?
Zosia podała pani Ani literkę C, a pani Ania zapłaciła, pożegnała się i wyszła.
Jakiś czas później, do sklepiku z literkami Zosi przyszedł kolejny klient. Profesor Alan poprosił Zosię o literkę A. Zosia podała mu ją, a profesor Alan podziękował, zapłacił za nią i wyszedł.
Tego dnia Zosia obsłużyła jeszcze czterech klientów. Zbliżała się już dziewiętnasta, Zosia zamierzała niedługo zamknąć sklep, ale dokładnie o osiemnastej pięćdziesiąt osiem do sklepu z literkami wszedł ostatni klient. DOCENT KAMYK, informowała przypinka przy jego garniturze. Klient wyglądał bardzo zamożnie, na takiego, który może sobie pozwolić nawet na trzy albo cztery literki. Docent podszedł do lady i obrzucił Zosię wyzywającym spojrzeniem.
- Dzień dobry - klient miał oschły głos.
- D-dzień d-dobry - wyjąkała Zosia.
- Usłyszałem, że można tu kupić literki. Czy to prawda? - Zosia pokiwała głową - Dobrze. W takim razie poproszę jeden alfabet.
Zosia zamarła. Klient który kupował trzy literki był bogaty, ale cały alfabet..? To się po prostu nie zdarzało!
- Na co czekasz? - Na te słowa Zosia rzuciła się na zaplecze, szykować literki. Była po całym dniu pracy w sklepie, a nie miała wszystkich literek. Zaczęła wykuwać nowe literki.
Zosia jeszcze nigdy się tak nie zmęczyła. Pracowała jak tylko umiała, a robiło się coraz później. Była już dwudziesta, kiedy Zosia skończyła robić literkę Z, a przecież musiała dzisiaj kupić sobie jeszcze zupę! Przybiła wszystkie literki do deseczki i zmordowana, podała ją zniecierpliwionemu klientowi. Ten popatrzył na Zosię krytycznie i popatrzył na otrzymany alfabet.
- Ale przecież tu nie ma literki O!
Zosia prawie wyrwała deseczkę z alfabetem z rąk docenta Kamyka. Popatrzyła na nią długo, ze strachem. Rzeczywiście. Nie było literki O. Zamiast niej, pomiędzy literkami N i P widniała tylko pusta przestrzeń.

ZOSIA ONIEMIAŁA.

Zobacz cały dowcip

- Panie Leonardzie, co pan robił w laboratorium z trzema asystentkami?
- Nic...
- To dlaczego ten królik patrzy na pana z takim szacunkiem?

Zobacz cały dowcip