Użytkownik iger3 dowcipy

- Co jest lepsze: słodycze, czy alkohol?
- Oczywiście, że alkohol.
- Jak to?
- Weźmy pracownicę fabryki cukierków i pracownika destylarni, oboje z 30-letnim stażem. Babka nie może patrzeć na słodkości, a facet zawsze będzie dokonywał nieoficjalnej kontroli jakości produktów.

Oceń:

- Wiera, idę na wyścigi konne!
- Jura, dziś żadnych gonitw nie będzie. Spotkałam tę twoją kobyłę i obiłam jej mordę.

Oceń:

Jak byłam mała, to mnie straszyli, że źli panowie będą mi proponować alkohol, seks i narkotyki.
Ja się pytam: "Gdzie oni, k*rwa, są?!"

Oceń:

W 1941 roku Rosjanie mieli pewną ilość ciężko opancerzonych i uzbrojonych czołgów KW-2, które dla Niemców stanowiły trudny orzech do zgryzienia. Zdarzyło się pewnego razu, że w jednym z takich czołgów skończyła się amunicja, a na dodatek zdechł silnik. Czołg namierzyli Niemcy, zorientowali się w sytuacji i zaczęli namawiać załogę do poddania się. Załoga zaryglowała się w środku, pancerz gruby, Niemcy akurat nie mieli żadnego porządnego otwieracza do konserw - sytuacja patowa. Udało im się ściągnąć dwa średnie czołgi PzKpfw III. Umyślili sobie jednak, że podepną stalowe linki do radzieckiego czołgu i odholują do swoich pozycji. Podpięli, odpalili silniki, zaczęli ciągnąć Ruska. A Ruski, dzięki holowaniu, odpalił swój silnik - i dawaj, do swoich. Okazało się, że KW-2 może uciągnąć dwa stawiające daremny opór niemieckie czołgi, zatem ich załogi opuściły pojazdy, a Rosjanie dojechali do siebie.

Oceń:

Uznam, że ludzkość jest wystarczająco cywilizowana dopiero wtedy, gdy wielkie "i" stanie się odróżnialne od małego "L", a na ikonkach to Księżyc będzie w okularach przeciwsłonecznych, a nie Słońce.

Aktorki z Hollywood: jeśli puszczają się w kadrze - sztuka, jeśli poza kadrem - molestowanie.

Oceń:

Milionerzy:
- Wybieram telefon do przyjaciela.
- Kochanie, jak sądzisz? Mam wziąć 50:50, czy zapytać publiczność?

Oceń:

Sklep z kameleonami.
- Macie w sklepie kameleony?
- Nie wiemy.

Oceń:

- Dlaczego nic nigdy nie jest tak, jak chcę?!
- A jak chcesz?
- A nie wiem.

Oceń:

- Co robisz?
- Krzesło dla teściowej majstruję.
- O, dużo jeszcze zostało do zrobienia?
- Nie, tylko elektryka.

Oceń:

Wyróżniona gra

A może dowcipy na email?

Dodaj dowcip Poczekalnia (124)

Sortuj dowcipy

Kategorie

Losowe dowcipy

Polecane dowcipy

Stirlitz wchodzi do gabinetu Muellera:
- Nie chciałby pan pracować dla radzieckiego wywiadu? - pyta. - Nieźle płacą.
Zszokowany Muller patrzy podejrzliwie. Stirlitz zmieszany idzie do drzwi. Przystaje:
- Nie ma pan przypadkiem aspiryny? - pyta. Wie, że ludzie zapamiętują tylko koniec rozmowy.

Zobacz cały dowcip

- Pamiętasz jak chciałam żeby wszystkich urzędników z tą ich biurokracją piekło pochłonęło?
- Jasne.
- To teraz zmieniłam zdanie. Niech ich wszystkich wezmą do nieba, ale przy wejściu niech im sprawdzą wszystkie papiery i żeby im ciągle czegoś brakowało i niech ich z raju odsyłają do poprawki.

Zobacz cały dowcip

Jasiu przychodzi ze szkoły i chwali się ojcu:
- Tato, dzisiaj na kartkówce nie popełniłem żadnego błędu ortograficznego, ani gramatycznego.
- Wspaniale synu, a jaki był temat?
- Tabliczka mnożenia.

Zobacz cały dowcip

Popularne kawały

Dawno dawno temu żyła sobie Zosia, która sprzedawała literki. Codziennie wstawała o siódmej, ubierała się i schodziła na dół sprzedawać literki. Nie zarabiała na tym dużo i nie miała za wiele pieniędzy, ale też nie głodowała. Pieniędzy starczało jej zwykle na zupę, a czasami, gdy trafił się bogatszy klient, który mógł sobie pozwolić nawet na trzy albo cztery literki, za zarobione pieniądze kupowała sobie do zupy kawałek chleba.
To był zwykły dzień. Zosia wstała, ubrała się i zeszła na dół sprzedawać literki. Po kilku minutach do jej sklepiku z literkami przyszła klientka, pani Ania, która miała piekarnię obok sklepiku Zosi.
Dzień dobry, Zosiu - powiedziała pani Ania - czy mogłabym cię prosić o literkę C?
Zosia podała pani Ani literkę C, a pani Ania zapłaciła, pożegnała się i wyszła.
Jakiś czas później, do sklepiku z literkami Zosi przyszedł kolejny klient. Profesor Alan poprosił Zosię o literkę A. Zosia podała mu ją, a profesor Alan podziękował, zapłacił za nią i wyszedł.
Tego dnia Zosia obsłużyła jeszcze czterech klientów. Zbliżała się już dziewiętnasta, Zosia zamierzała niedługo zamknąć sklep, ale dokładnie o osiemnastej pięćdziesiąt osiem do sklepu z literkami wszedł ostatni klient. DOCENT KAMYK, informowała przypinka przy jego garniturze. Klient wyglądał bardzo zamożnie, na takiego, który może sobie pozwolić nawet na trzy albo cztery literki. Docent podszedł do lady i obrzucił Zosię wyzywającym spojrzeniem.
- Dzień dobry - klient miał oschły głos.
- D-dzień d-dobry - wyjąkała Zosia.
- Usłyszałem, że można tu kupić literki. Czy to prawda? - Zosia pokiwała głową - Dobrze. W takim razie poproszę jeden alfabet.
Zosia zamarła. Klient który kupował trzy literki był bogaty, ale cały alfabet..? To się po prostu nie zdarzało!
- Na co czekasz? - Na te słowa Zosia rzuciła się na zaplecze, szykować literki. Była po całym dniu pracy w sklepie, a nie miała wszystkich literek. Zaczęła wykuwać nowe literki.
Zosia jeszcze nigdy się tak nie zmęczyła. Pracowała jak tylko umiała, a robiło się coraz później. Była już dwudziesta, kiedy Zosia skończyła robić literkę Z, a przecież musiała dzisiaj kupić sobie jeszcze zupę! Przybiła wszystkie literki do deseczki i zmordowana, podała ją zniecierpliwionemu klientowi. Ten popatrzył na Zosię krytycznie i popatrzył na otrzymany alfabet.
- Ale przecież tu nie ma literki O!
Zosia prawie wyrwała deseczkę z alfabetem z rąk docenta Kamyka. Popatrzyła na nią długo, ze strachem. Rzeczywiście. Nie było literki O. Zamiast niej, pomiędzy literkami N i P widniała tylko pusta przestrzeń.

ZOSIA ONIEMIAŁA.

Zobacz cały dowcip

Jak nazywa się ochroniarz ochraniający celebrytów?

Bronisław.

Zobacz cały dowcip

Twórca kałasznikowa idzie do nieba. Zagaduje go Bóg:
- Czy zrobiłeś kiedyś coś złego?
- Broń boże!

Zobacz cały dowcip