Dowcipy z kategorii Różne - Najlepsze

Mówią, że warto dla zdrowia chodzić na bosaka.
- Szczera prawda! Za każdym razem, kiedy budzę się rano w butach - głowa mnie strasznie boli...

Oceń:

Wyjeżdżając na krucjatę, Artur (król, ten od okrągłego stołu) postanowił sprawić swej żonie pas cnoty. Poszedł tedy do kowala, a ten zaoferował mu najnowszy krzyk mody - pas z gilotynką! Kupił więc go Artur, żonie
założył, kluczyk zabrał i pojechał na krucjatę. Wrócił po kilku latach, no i oczywiście zechciał sprawdzić, czy aby jego wierni rycerze nie okazali się wiarołomcami i nie próbowali uwieść jego pięknej Ginewry.
Ustawił ich w rzędzie i kazał spuścić spodnie. Król doznał szoku: 11 rycerzy miało równiutko przycięte ptaszki. Z jednym wyjątkiem - Lancelot z dumą prezentował nienaruszone przyrodzenie.
Moi wspaniali rycerze okazali się bandą hołoty! Na nikogo nie można liczyć, nikomu nie można zaufać! Jeno Ty, wierny Lancelocie, mi się ostałeś... - biada Artur i spogląda wyczekująco na Lancelota, by ten coś powiedział.
Ale Lancelot milczał...

Oceń:

Dostałam w biurze mocnej biegunki i niestety świadkami mojego faux pas stali się wszyscy współpracownicy. Zachowali się bardzo elegancko, zaoferowali podwiezienie do domu, przynieśli stoperan i miętową herbatę. Następnego dnia udawali, że nic się nie stało. Szkoda tylko, że w co drugie zdanie wplatali z premedytacją słowo "kupa": "Czy możesz poskładać jakoś do kupy ten projekt?.", "Pewnie masz kupę roboty?", "Chodź z nami na kawę, w kupie raźniej".
Po całym dniu myślałam, ze się rozpłaczę ze wstydu, a wtedy kierownik poklepał mnie przyjacielsko po plecach i rzekł, tak, żeby wszyscy słyszeli: "Zbierz się do kupy, musisz być twarda, a nie miękka".

Dowódca pyta szeregowego:
- Co mamy napisać na twoim nieśmiertelniku, żołnierzu? Protestant, Katolik czy Żyd?
- Nic. Jestem niewierzący.
- A gdybyś został ranny, kogo powinniśmy wezwać: Pastora, księdza czy rabina?
- Wezwijcie lekarza.

Dzwoni klient do masarni:
- Czy pierś z kurczaka pan ma?
- Mam.
- A czy łopatkę pan ma?
- Mam.
- A świński ryj pan ma?
- Mam.
- No to musi pan śmiesznie wyglądać.

Oceń:

Pewien stary złodziej, wszedł do dziesięciopiętrowego bloku razem z młodym pomocnikiem i korzystając z osłony nocy, zaczął okradać mieszkania na kolejnych piętrach.
Pomocnik w tym czasie kręcił się po korytarzu na czuja. Idąc od parteru doszli do szóstego piętra.
Kiedy szef opuścił kolejne i ruszył na ósme, młody zdziwiony pyta:
- Cóż to kolego? Ktoś znajomy tam mieszka czy ktoś z branży?
- Głupiś! Na religię się nie chodziło, co? Jest przecież napisane "siódme nie kradnij", nie?

Oceń:

Sekret szczęśliwego mężczyzny:
- Po pierwsze: bardzo ważne jest to, by znaleźć kobietę, która potrafi i lubi gotować, a jej hobby to pranie i sprzątanie.
- Po drugie: bardzo ważne jest to, by znaleźć kobietę, która dobrze zarabia i potrafi cię utrzymać.
- Po trzecie: bardzo ważne jest to, by znaleźć kobietę, która bardzo lubi częsty i wyrafinowany seks, a do tego nigdy nie boli jej głowa.
- Po czwarte: bardzo ważne jest, aby znaleźć kobietę, którą będziesz szanował.
- Po piąte: bardzo ważne jest to, by znaleźć kobietę, z którą możesz rozmawiać.
- Po szóste: bardzo ważne jest, aby znaleźć kobietę, która zostanie twoim przyjacielem.
- Po siódme i najważniejsze: bardzo ważne, a wręcz najważniejsze jest to, by te kobiety nigdy się nie spotkały i nie dowiedziały o sobie.

Oceń:

Czukcza siedzi nad przeręblem i próbuje złowić rybę. Nagle w pobliżu lód pęka z hukiem, wynurza się kiosk okrętu podwodnego, a z niego złocona admiralskimi dystynkcjami czapka, pod nią zarośnięta i budząca szacunek gęba, która pyta:
- Ty, Czukcza! Nie płynął tędy jakiś wrogi statek?
- Tak. Pół godziny temu. Okręt podwodny klasy Dallas na głębokości 30m kursem NNW.
- Ty, Czukcza, się nie wymądrzaj, tylko pokaż ręką gdzie!

Oceń:

Facet wszedł do swojej ulubionej eleganckiej restauracji i ledwo usiadł przy stole, gdy zauważył piękną kobietę siedzącą stolik obok, całkiem samą. Zawołał kelnera i zamówił najdroższą butelkę Merlota, którą kazał dać tej kobiecie - myśląc oczywiście, że ona zgodzi się na to i będzie jego. Kelner wziął butelkę i podał kobiecie mówiąc, że to od dżentelmena obok. Kobieta popatrzyła na wino i postanowiła przesłać notkę facetowi...

"Żebym przyjęła tę butelkę, musisz mieć Mercedesa w garażu, milion dolców w banku i siedem cali w majtkach."

Facet po przeczytaniu notki postanowił odpisać.

"Dla twojej wiadomości - posiadam Ferrari Testarossa, BMW 750 i Mercedesa 600 S w garażu, ponad dwadzieścia milionów dolarów w banku, ale nawet dla tak pięknej kobiety jak ty, nie obetnę sobie trzech cali.
Oddawaj wino!

Nie cierpię tego snu, kiedy wydaje mi się że spadam i nagle się budzę. Trzeba wtedy szybko poderwać nos samolotu, żeby nie zabić siebie i pasażerów.

Oceń:

Wyróżniona gra

A może dowcipy na email?

Dodaj dowcip Poczekalnia (75)

Dowcipy w tej kategorii

Kategorie

Losowe dowcipy

Polecane dowcipy

Przychodzi facet do baru i prosi o dwie pięćdziesiątki wódki.
- Może jedną setkę - proponuje barman.
- Nie, jedna jest za mojego kolegę na morzu, a druga dla mnie.
I tak codziennie przez dłuższy czas.
Po pewnym czasie przychodzi ten sam facet i prosi o jedną pięćdziesiątkę.
- Co się stał? Przyjaciel utonął?
- Nie. Ja przestałem pić.

Zobacz cały dowcip

Oficer Armii Czerwonej, bohater Związku Radzieckiego, leży w szpitalu podłączony do respiratora. Jego adiutant chodzi po sali. W pewnym momencie oficer zaczął machać rękami. Potem wziął kartkę i napisał kilka słów. Adiutant Wołodia, człowiek niepiśmienny, schował kartkę z szacunkiem. Chwilę potem oficer zmarł. Na stypie poświęconej śmierci bohatera Wołodia wyjął kartkę, aby odczytać ostatnią wolę zmarłego. Ktoś z otoczenia czyta: "Wołodia, ty debilu, zejdź z tego przewodu!"

Zobacz cały dowcip

Wchodzi do lokalu facet z koszykiem, siada za barem i zamawia:
- Poproszę dwie setki - jedna normalnie, druga - w naparstek.
Kelner trochę się zdziwił, ale nalał. Na to gość wyciąga z koszyka faceta wzrostu ok. pół metra. Posadził go obok siebie na ladzie, golnęli sobie i facet mówi:
- Jeszcze po jednym.
Kelner znowu nalał, wypili, nie wytrzymał i pyta:
- Przepraszam, że tak pytam, ale co się temu panu stało, że jest pan taki mały?
- Byliśmy w Afryce - odpowiada gość - i w takiej jednej wiosce powiedział do faceta, jak to było Wacek? Aha, że jest dupa nie czarownik.

Zobacz cały dowcip

Popularne kawały

Dawno dawno temu żyła sobie Zosia, która sprzedawała literki. Codziennie wstawała o siódmej, ubierała się i schodziła na dół sprzedawać literki. Nie zarabiała na tym dużo i nie miała za wiele pieniędzy, ale też nie głodowała. Pieniędzy starczało jej zwykle na zupę, a czasami, gdy trafił się bogatszy klient, który mógł sobie pozwolić nawet na trzy albo cztery literki, za zarobione pieniądze kupowała sobie do zupy kawałek chleba.
To był zwykły dzień. Zosia wstała, ubrała się i zeszła na dół sprzedawać literki. Po kilku minutach do jej sklepiku z literkami przyszła klientka, pani Ania, która miała piekarnię obok sklepiku Zosi.
Dzień dobry, Zosiu - powiedziała pani Ania - czy mogłabym cię prosić o literkę C?
Zosia podała pani Ani literkę C, a pani Ania zapłaciła, pożegnała się i wyszła.
Jakiś czas później, do sklepiku z literkami Zosi przyszedł kolejny klient. Profesor Alan poprosił Zosię o literkę A. Zosia podała mu ją, a profesor Alan podziękował, zapłacił za nią i wyszedł.
Tego dnia Zosia obsłużyła jeszcze czterech klientów. Zbliżała się już dziewiętnasta, Zosia zamierzała niedługo zamknąć sklep, ale dokładnie o osiemnastej pięćdziesiąt osiem do sklepu z literkami wszedł ostatni klient. DOCENT KAMYK, informowała przypinka przy jego garniturze. Klient wyglądał bardzo zamożnie, na takiego, który może sobie pozwolić nawet na trzy albo cztery literki. Docent podszedł do lady i obrzucił Zosię wyzywającym spojrzeniem.
- Dzień dobry - klient miał oschły głos.
- D-dzień d-dobry - wyjąkała Zosia.
- Usłyszałem, że można tu kupić literki. Czy to prawda? - Zosia pokiwała głową - Dobrze. W takim razie poproszę jeden alfabet.
Zosia zamarła. Klient który kupował trzy literki był bogaty, ale cały alfabet..? To się po prostu nie zdarzało!
- Na co czekasz? - Na te słowa Zosia rzuciła się na zaplecze, szykować literki. Była po całym dniu pracy w sklepie, a nie miała wszystkich literek. Zaczęła wykuwać nowe literki.
Zosia jeszcze nigdy się tak nie zmęczyła. Pracowała jak tylko umiała, a robiło się coraz później. Była już dwudziesta, kiedy Zosia skończyła robić literkę Z, a przecież musiała dzisiaj kupić sobie jeszcze zupę! Przybiła wszystkie literki do deseczki i zmordowana, podała ją zniecierpliwionemu klientowi. Ten popatrzył na Zosię krytycznie i popatrzył na otrzymany alfabet.
- Ale przecież tu nie ma literki O!
Zosia prawie wyrwała deseczkę z alfabetem z rąk docenta Kamyka. Popatrzyła na nią długo, ze strachem. Rzeczywiście. Nie było literki O. Zamiast niej, pomiędzy literkami N i P widniała tylko pusta przestrzeń.

ZOSIA ONIEMIAŁA.

Zobacz cały dowcip

Jezus wbiega na jezioro, rzuca się z wyciągniętymi rękami, robi piękny ślizg. Potem wstaje, podskakuje z przytupem. Wreszcie zwraca się ku niebu i woła: Tato! wyłącz to na chwilę, chcę się tylko wykąpać!

Zobacz cały dowcip

Trzech chłopców przechwala się czyj wujek jest lepszy.
Pierwszy mówi:
- Mój wujek jest biskupem i każdy mówi Wasza Ekscelencjo!
Na to drugi:
- A mój jest kardynałem i każdy mówi Wasza Eminencjo!
A trzeci chłopiec mówi:
- Mój waży 200 kilo i każdy mówi: O Boże!

Zobacz cały dowcip