Dowcipy z kategorii Różne - Najlepsze

80-letni dziadek przyszedł do kardiologa. Po skończonym badaniu:
- Cóż - powiedział lekarz. - Ma pan poważne szmery w sercu. Pali pan?
- Nie.
- Pije pan alkohol?
- Nie.
- Prowadzi pan życie seksualne?
- Tak!
- Myślę, że przez te szmery w sercu będzie pan musiał zrezygnować z jego połowy.
Zdumiony dziadek pyta:
- Ale z której połowy... Patrzenia czy myślenia?

Oceń:

Policjant do biegacza:
- Obywatelu, a gdzie maseczka?
- Rolnicy nie muszą nosić
- A pan rolnik?
- Tak, ja uprawiam. Sport uprawiam.
- A to miłego dnia życzę.

Oceń:

Wchodzi facet do cukierni i prosi 10 pączków.
Sprzedawca podaje je, a klient rozrywa opakowanie, zjada dżem i resztę wyrzuca, po czym wychodzi.
Następnego dnia sytuacja się powtarza. Facet zamawia 20 pączków, wybiera dżem, resztę wyrzuca.
Trzeciego dnia zamawia 30 pączków, wybiera dżem i wyrzuca resztę.
Cukiernik nagle nie wytrzymuje i pyta:
- Pan to jest motocyklistą, prawda?
- Tak, a skąd pan wie? - odpowiada zdziwiony facet.
- Bo motor stoi przed sklepem.

Oceń:

Małżeństwo wybrało się na wczasy. Po drodze zatrzymali się na noc w hotelu.
Rano poprosili o rachunek za dobę hotelową. Ku ich zdziwieniu zobaczyli, że rachunek opiewa na zawrotną sumę 3000 zł.
- Dlaczego tak dużo? Przecież spędziliśmy tu tylko kilka godzin! - pyta mąż.
- To jest standardowa stawka za nocleg - odpowiada recepcjonista.
Małżeństwo zażądało spotkania z dyrektorem, który spokojnie wysłuchał zażaleń i stwierdził:
- Proszę państwa, prowadzimy luksusowy hotel, jest on wyposażony w kilka basenów, wielką salę konferencyjną, saunę i solarium. Wszystko to było do państwa dyspozycji.
- Ale my z tego nie skorzystaliśmy!
- Ale mogli państwo! I za to trzeba zapłacić.
Mężczyzna wyciąga wreszcie z portfela 300 złotych i wręcza dyrektorowi.
- Przepraszam, ale tu jest tylko 300 zł.
- Zgadza się.
- Obciążyłem państwa rachunkiem opiewającym na 3000 zł.
- Pozostałe 2700 zł to rachunek dla pana za przespanie się z moją żoną - mówi mężczyzna.
- Ale ja nie spałem z pana żoną! - krzyczy dyrektor.
- Cóż, była do pana dyspozycji.

Mąż wyjmuje z domowego barku wszystkie spirytualia i starannie układa je w dużej, sportowej torbie. Zauważa to żona i pyta:
- Po co ci tyle tego? Przecież jedziemy tylko na dwa dni na daczę!
- Lusia, to nie my jedziemy na dwa dni na daczę. To nasz syn zostaje na dwa dni sam w domu.

Oceń:

Jedzie trędowaty tramwajem. Wchodzi kanar, podchodzi do niego:
- Bilet proszę.
Ten spanikowany zaczyna przetrząsać kieszenie. Odpada mu ręka.
Przeprasza, podnosi ją i wyrzuca przez okno. Zdenerwowany, jeszcze gwałtowniej przeszukuje kieszenie. Odpada mu noga. Przeprasza, podnosi I wyrzuca.
Już w kompletnej panice traci drugą nogę. Za okno.
Kanar przygląda mu się i mówi spokojnie:
- My tu gadu gadu, a ja widzę, że pan mi powoli spierdala

Sopot. Mandaryna właśnie zakończyła śpiewanie. Publika szaleje:
- Jeszcze raz! Jeszcze raz!
No dobra, zaśpiewała. Skończyła, a publika:
- Jeszcze raz ! Jeszcze raz!
No i tak trzeci, czwarty, piąty... dziewiąty raz. W końcu zrezygnowana, mówi do publiczności:
- Kochani, ale ja już nie mam siły śpiewać! Ile jeszcze?
A publiczność:
- Śpiewaj, kur*a, aż się nauczysz!

Ostatnio mój sąsiad zapukał do mnie o 3 w nocy!
Wystraszyłem się tak bardzo, że wypadła mi wiertarka z ręki...

Oceń:

Na przystanku ojciec rozmawia z synkiem na różne tematy. Siedzący obok mężczyzna przysłuchuje się i nagle mówi:
- Jesteś bardzo inteligentny. Chciałbym mieć tego samego małego synka jak ty. Myślisz, że twój ojciec sprzedałby mi ciebie?
- Sprzedać, to nie sprzeda. Ale możesz zabrać go do swojej żony, a on zrobi dokładnie takiego samego jak ja!

Oceń:

Młodzieniec zapytał starszego wiekiem, bogatego mężczyznę o to, jak ten dorobił się fortuny.
Starszy człowiek pogładził palcem drogą, wełnianą kamizelkę i rzekł:
- Cóż, synu, to był rok 1932, apogeum Wielkiego Kryzysu. Zostało mi ostatnie pięć centów. Zainwestowałem te pięć centów w jabłko. Cały dzień spędziłem na polerowaniu tego jabłka, a pod koniec dnia sprzedałem je za 10 centów. Następnego ranka zainwestowałem te 10 centów w dwa jabłka, które następnie cały dzień polerowałem, żeby o 17:00 sprzedać je za 20 centów. W ten sposób przepracowałem okrągły miesiąc, pod koniec którego zebrałem fortunę w wysokości 9,80 USD. Potem zmarł mój teść i zostawił nam dwa miliony dolarów.

Oceń:

Wyróżniona gra

A może dowcipy na email?

Dodaj dowcip Poczekalnia (119)

Dowcipy w tej kategorii

Kategorie

Losowe dowcipy

Polecane dowcipy

Rozmowa męża i żony:
- Chcę abyś do mnie wróciła...
- 2 słowa. 9 liter. Powiedz je i jestem znowu twoja.
- Mam żarcie.
- Tak dobrze mnie znasz...

Zobacz cały dowcip

Rozmowa dwóch obywateli:
- Oglądałem manifestację i myślę, że ludziom już niczego nie brakuje.
- Skąd taki wniosek?
- Krzyczeli "MAMY DOŚĆ"

Zobacz cały dowcip

Jasiu mówi do kolegi:
- Moja siostra to ma szczęście.
- Dlaczego?
- Była na prywatce i tam grali w taką grę, że każdy chłopiec musiał pocałować dziewczynę lub dać jej tabliczkę czekolady.
- I co?
- Przyniosła dwanaście tabliczek...

Zobacz cały dowcip

Popularne kawały

Uwielbiam trzy rzeczy: jeść dzieci i nie używać przecinków.

Zobacz cały dowcip

Jedzie blondynka w wełnianej czapce na motorze.
Policjant zatrzymuje motor i się pyta:
- Czemu pani ma wełnianą czapkę, a nie kask?
- Proszę pana, ja zrobiłam taki eksperyment. Z dwunastego piętra zrzuciłam wełnianą czapkę i kask. Kask się połamał, a czapka była cała.

Zobacz cały dowcip

Mąż mówi do żony:
- Zdejmij majtki, bo zaraz przyjdzie hydraulik.
- A co, nie mamy już pieniędzy?
- Z kaloryfera k***a zdejmij!

Zobacz cały dowcip