Dlaczego koza wydaje się tania w utrzymaniu?
Bo może zeżreć cokolwiek.
A dlaczego koza jest droga w utrzymaniu?
Bo może zeżreć cokolwiek.
- Tylko nie przewal tego na nic głupiego, tylko nie przewal tego na nic głupiego...
Wydaje ci się teraz, że to tylko myśli rodziców dających dzieciom kieszonkowe, a to tylko obywatel Polski płacący podatki
Jeżeli chcesz się zarejestrować na jakimś portalu, a dana nazwa użytkownika jest już zajęta i musisz dopisać do niej kolejny numer, pociesz się, że monarchowie mieli tak samo.
Admirał przybył na okręt na inspekcję. Przychodzi do kabiny dowódcy. Dowódca polał. Trzy godziny porozmawiali o życiu marynarskim. Admirał podziękował i zszedł z pokładu.
Kilka dni później dowódca otrzymuje raport z inspekcji:
"Podczas kontroli gotowości bojowej niszczyciela "Bystryj" ujawniono poważne zaniedbania - i tu cała lista usterek od zęz i maszynowni po anteny, syf, kiła i mogiła. Dowódca się wkurzył, przeżywa. Zagonił załogę do roboty, sam siedzi, przeżywa. W końcu nie wytrzymał, łączy się ze sztabem floty, prosi o rozmowę z admirałem. Udało się. Pyta:
- Towarzyszu admirale, rozumiem, inspekcja to inspekcja, ma swoje prawa. Wszystkie wasze spostrzeżenia są trafne. Mam tylko jedno pytanie: kto donosi? Przecież cały czas siedzieliście u mnie w kajucie.
- Oj synek, naiwny ty jesteś... Ja tym niszczycielem dowodziłem 20 lat temu, myślisz, że coś się zmieniło?
- Jak można stracić na wadze? To proste!
- Wystarczy kupić wagę za 100 zł, a sprzedać za 50 zł.
Rozmawia dwóch kolegów:
- Moja żona chciała dostać w prezencie auto.
- Dałeś jej?
- Nie, dałem jej pierścionek z brylantem.
- Jest go warta?
- Tego nie wiem, ale nie mogłem nigdzie dostać fałszywego auta.
Na ziemię przylatują kosmici i spotykają mężczyznę:
- Hej!
- Eee... cz-cześć.
- Jak się tu żyje?
- W miarę dobrze, ale czasami bywają trudne momenty.
- U nas w sumie też.
- Mam do ciebie pytanie.
- Słucham
- Znacie Jezusa?
- Taak znamy, super gość. Przyjeżdża do nas kilka razy na rok...
- Na rok?! Kilka razy? U nas ostatni raz był ponad 2 tysiące lat temu i zjawił się tylko raz!
- Może nie smakuje mu wasza czekolada.
- Czekolada?
- Tak, czekolada, za każdym razem dajemy mu czekoladę kiedy nas odwiedza i bardzo mu smakuje. A wy co zrobiliście kiedy was ostatni raz odwiedził?
- Mężczyzna zamilkł.
Mężczyzna przepycha się w tłocznym miejscu:
- Przepraszam, przepraszam, mogę panią przeprosić?
- Tak
- Przepraszam...
- Nic się stało...
Jak inaczej nazywa się para duchów po ślubie?
Pożycie małżeńskie!
Na lekcji Pani pyta dzieci :
- Jak spędziłyście rocznicę Rewolucji Październikowej?
Dzieci:
- U mnie na obiad były pierogi ruskie.
- U mnie był barszcz ukraiński.
Pytanie dochodzi do Jasia: Ty jak?
- Proszę Pani... wraz z moim tatą bawiliśmy się w Ruskich żołnierzy!
Pani:
- Wspaniale Jasiu! Na czym ta zabawa polegała?
- Poszliśmy do sąsiadki, ojciec ją wydupczył, a ja jej zegarek ukradłem!
Żona pyta męża:
- Kto ci doradził, żeby się ze mną ożenić?
- Nie pamiętam... Mam wielu wrogów.
Dawno dawno temu żyła sobie Zosia, która sprzedawała literki. Codziennie wstawała o siódmej, ubierała się i schodziła na dół sprzedawać literki. Nie zarabiała na tym dużo i nie miała za wiele pieniędzy, ale też nie głodowała. Pieniędzy starczało jej zwykle na zupę, a czasami, gdy trafił się bogatszy klient, który mógł sobie pozwolić nawet na trzy albo cztery literki, za zarobione pieniądze kupowała sobie do zupy kawałek chleba.
To był zwykły dzień. Zosia wstała, ubrała się i zeszła na dół sprzedawać literki. Po kilku minutach do jej sklepiku z literkami przyszła klientka, pani Ania, która miała piekarnię obok sklepiku Zosi.
Dzień dobry, Zosiu - powiedziała pani Ania - czy mogłabym cię prosić o literkę C?
Zosia podała pani Ani literkę C, a pani Ania zapłaciła, pożegnała się i wyszła.
Jakiś czas później, do sklepiku z literkami Zosi przyszedł kolejny klient. Profesor Alan poprosił Zosię o literkę A. Zosia podała mu ją, a profesor Alan podziękował, zapłacił za nią i wyszedł.
Tego dnia Zosia obsłużyła jeszcze czterech klientów. Zbliżała się już dziewiętnasta, Zosia zamierzała niedługo zamknąć sklep, ale dokładnie o osiemnastej pięćdziesiąt osiem do sklepu z literkami wszedł ostatni klient. DOCENT KAMYK, informowała przypinka przy jego garniturze. Klient wyglądał bardzo zamożnie, na takiego, który może sobie pozwolić nawet na trzy albo cztery literki. Docent podszedł do lady i obrzucił Zosię wyzywającym spojrzeniem.
- Dzień dobry - klient miał oschły głos.
- D-dzień d-dobry - wyjąkała Zosia.
- Usłyszałem, że można tu kupić literki. Czy to prawda? - Zosia pokiwała głową - Dobrze. W takim razie poproszę jeden alfabet.
Zosia zamarła. Klient który kupował trzy literki był bogaty, ale cały alfabet..? To się po prostu nie zdarzało!
- Na co czekasz? - Na te słowa Zosia rzuciła się na zaplecze, szykować literki. Była po całym dniu pracy w sklepie, a nie miała wszystkich literek. Zaczęła wykuwać nowe literki.
Zosia jeszcze nigdy się tak nie zmęczyła. Pracowała jak tylko umiała, a robiło się coraz później. Była już dwudziesta, kiedy Zosia skończyła robić literkę Z, a przecież musiała dzisiaj kupić sobie jeszcze zupę! Przybiła wszystkie literki do deseczki i zmordowana, podała ją zniecierpliwionemu klientowi. Ten popatrzył na Zosię krytycznie i popatrzył na otrzymany alfabet.
- Ale przecież tu nie ma literki O!
Zosia prawie wyrwała deseczkę z alfabetem z rąk docenta Kamyka. Popatrzyła na nią długo, ze strachem. Rzeczywiście. Nie było literki O. Zamiast niej, pomiędzy literkami N i P widniała tylko pusta przestrzeń.
ZOSIA ONIEMIAŁA.
- Europosłowie chcą. by niedługo wszystkie auta Polaków były elektryczne.
- Polacy chcą by niedługo wszystkie krzesła europosłów były elektryczne.
Jaś, pyta się ojca.
- Tatusiu, jak powstali ludzie?
- Zostali stworzeni przez Boga.
- A mamusia mówiła że ewoluowali od małp.
- Mamusia mówiła o swojej stronie rodziny.