Rybak złowił złotą rybkę. Ta mówi:
- Puść mnie, a spełnię Twoje jedno życzenie.
- Ok. Chcę najnowszego mercedesa.
- A jak wolisz - za gotówkę czy na raty?
- A Ty jak wolisz - na oleju czy na masełku?
Niedźwiedź zakazał robienia kupy w lesie. Jednego razu zając nie wytrzymał, a na jego nieszczęście nieopodal akurat przechodził niedźwiedź. Niedźwiedź pyta:
- Co tam masz, zajączku?
- Nic...
- Gadaj! Co tam masz?
- Motylka...
- To pokaż!
- Nie, bo odleci...
- No to trudno!
W końcu zająć zmiękł, podniósł łapki i krzyczy:
- No nie! Odleciał! A jaką wielką kupę zostawił!
Przychodzi chłop do weterynarza:
- Doktorze, świnie nie chcą żreć!
- Cóż, musi je pan wziąć do lasu i przelecieć, to dobrze na nie wpływa.
Chłop zrobił, jak mu lekarz kazał, zapakował świnie do Żuka, wywiózł do lasu i po kolei przeleciał. Nie pomogło.
- Panie doktorze, dalej nie chcą żreć.
- Musi pan je zabrać w nocy.
Jak powiedział lekarz, tak chłop zrobił. Zapakował świnie do Żuka, wywiózł nocą do lasu i przeleciał po kolei. Wrócił zmęczony nad ranem i położył się spać. Za godzinę budzi go przerażona baba.
- Wstawaj, stary! Wstawaj!
- Co?
- Świnie!
- Żrą?
- Nie! Siedzą w Żuku i trąbią.
Biegnie myszka po lesie i spotyka łosia. Podbiega do niego od tyłu, patrzy i szepcze:
- Niesamowite!
Podbiega z przodu, patrzy i szepcze:
- Niepojęte!
Znowu obiega łosia, patrzy od tyłu i szepcze:
- Niesamowite!
I ponownie biegiem dookoła łosia. Patrzy od przodu i szepcze:
- Niepojęte!
I tak kilka razy. Łoś zdziwiony pyta myszkę:
- O co Ci chodzi myszko?
- Patrzę na Ciebie łosiu i nijak nie mogę zrozumieć: z takimi jajcami, a takie rogi?!
Zaginął pies:
- Trzy łapy, ślepy na jedno oko, brak prawego ucha, złamany ogon, ostatnio wykastrowany. Wabi się Szczęściarz
Ślepy facet stoi na rogu ze swoim psem, kiedy ten podniósł nogę i nasikał na jego spodnie. Facet sięgnął do kieszeni i wyjął psi przysmak. Ciekawski przechodzień, który wszystko obserwował, podbiegł do niego i powiedział:
- Nie powinien pan tego robić. On niczego się nie nauczy, jeśli będzie pan nagradzał go za coś takiego!
Ślepiec na to:
- Nie nagradzam go. Po prostu sprawdzam, gdzie ma mordę, żebym mógł kopnąć go w dupę!
Biega jeżyk w kółko po polance i strasznie się śmieje. Usłyszał to niedźwiedź, wyszedł na polanę i pyta:
- A ty czego tak latasz w kółko i rechoczesz, co?
- Pobiegaj sam, to zobaczysz.
Pobiegał niedźwiedź dobry kwadrans i pyta:
- No i co w tym śmiesznego?
- A ciebie trawa po jajach nie łaskocze?
Do pracy przy hodowli zwierząt zgłasza się pewien facet. Dyrektor hodowli pyta go co potrafi.
- Może zainteresuje pana fakt - odpowiada interesant - że rozumiem mowę zwierząt.
- Taa? - pyta zdziwiony dyrektor - to chodźmy do krówek, zobaczymy co pan potrafi.
Wchodzą do krówek a tu krasula "Muuuu!"
- Co ona powiedziała?
- Że daje 10 litrów mleka, a wy wpisujecie tylko 4.
- O kurde! Ale chodźmy do świnek.
Wchodzą do świnek, a tu "Chrum, chrum!"
- A ta co powiedziała?
- Ze daje 5 prosiąt, a wy wpisujecie 3.
- O, ja pier... Chodźmy jeszcze do baranów.
W drodze przez podwórko mijają kozę a ta "Meeeee!"
- Pan jej nie słucha - szybko mówi dyrektor - to było dawno i byłem wtedy pijany...
Nauczycielka tłumaczyła dzieciom z pierwszej klasy :
- Ludzie są jedynymi istotami żywymi, które się jąkają.
W tym momencie mała dziewczynka podniosła dłoń do góry:
- Ale ja miałam kotka, który się jąkał - powiedziała.
Nauczycielka spodziewając się jakiejś cennej okazji do nauczenia dzieci czegoś nowego, poprosiła dziewczynkę, by opowiedziała o kotku.
- A więc, bawiłam się z naszą kicią na podwórku, przed domem, kiedy usłyszałam jak rottweiler sąsiada przeskoczył płot i wbiegł na nasze podwórko.
- To musiał być straszne - przyznała nauczycielka.
- Było! A mój kotek podniósł ogon, zaczął syczeć " Kkkkkkh... Khhhh" I zanim wrzasnął "Ku***aaa!" rottweiler go zjadł!
Spotyka doberman jamnika. Właściciel jamnika ostrzega właściciela dobermana:
- Weź Pan tego psa, bo to się źle skończy!
- Weź Pan lepiej tego swojego jamnika - odpowiada drugi - bo mój doberman zaraz go załatwi!
- Jak Pan chcesz - odpowiada właściciel jamnika.
Za chwilę oba psy wpadają na siebie i po krótkiej chwili doberman znokautowany, a jamnik jakby nigdy nic.
- Panie, sprzedaj Pan mi tego jamnika - prosi po chwili właściciel dobermana.
- Dobra, a za ile?
- Dam 3000 zł!
- Panie, 3000 zł kosztował krokodyl, a gdzie operacja plastyczna?
Teściowa rozmawia z zięciem:
- Skoro mnie tak nienawidzisz, to dlaczego postawiłeś moje zdjęcie na kominku?
- Żeby dzieci nie zbliżały się do ognia...
Rozmawiają dwaj psychiatrzy:
- Wiesz co, mam rewelacyjnego pacjenta. Cierpi na rozdwojenie jaźni.
- A co w tym rewelacyjnego?
- Obydwaj mi płacą.
Od czasu do czasu w gabinecie depilacji zdarza się taka klientka, że obsługa dyskretnie sprawdza fazę księżyca i czy broń ze srebrnymi nabojami na pewno jest pod ręką.
Przychodzi do zegarmistrza rozżalony klient.
- Proszę Pana! Zegarek, który u pana kupiłem pół roku temu, już się popsuł i jest do wyrzucenia. A zapewniał mnie pan, że będzie mi służył przez całe życie.
- Zgadza się ale Pan wtedy bardzo źle wyglądał...
Dawno dawno temu żyła sobie Zosia, która sprzedawała literki. Codziennie wstawała o siódmej, ubierała się i schodziła na dół sprzedawać literki. Nie zarabiała na tym dużo i nie miała za wiele pieniędzy, ale też nie głodowała. Pieniędzy starczało jej zwykle na zupę, a czasami, gdy trafił się bogatszy klient, który mógł sobie pozwolić nawet na trzy albo cztery literki, za zarobione pieniądze kupowała sobie do zupy kawałek chleba.
To był zwykły dzień. Zosia wstała, ubrała się i zeszła na dół sprzedawać literki. Po kilku minutach do jej sklepiku z literkami przyszła klientka, pani Ania, która miała piekarnię obok sklepiku Zosi.
Dzień dobry, Zosiu - powiedziała pani Ania - czy mogłabym cię prosić o literkę C?
Zosia podała pani Ani literkę C, a pani Ania zapłaciła, pożegnała się i wyszła.
Jakiś czas później, do sklepiku z literkami Zosi przyszedł kolejny klient. Profesor Alan poprosił Zosię o literkę A. Zosia podała mu ją, a profesor Alan podziękował, zapłacił za nią i wyszedł.
Tego dnia Zosia obsłużyła jeszcze czterech klientów. Zbliżała się już dziewiętnasta, Zosia zamierzała niedługo zamknąć sklep, ale dokładnie o osiemnastej pięćdziesiąt osiem do sklepu z literkami wszedł ostatni klient. DOCENT KAMYK, informowała przypinka przy jego garniturze. Klient wyglądał bardzo zamożnie, na takiego, który może sobie pozwolić nawet na trzy albo cztery literki. Docent podszedł do lady i obrzucił Zosię wyzywającym spojrzeniem.
- Dzień dobry - klient miał oschły głos.
- D-dzień d-dobry - wyjąkała Zosia.
- Usłyszałem, że można tu kupić literki. Czy to prawda? - Zosia pokiwała głową - Dobrze. W takim razie poproszę jeden alfabet.
Zosia zamarła. Klient który kupował trzy literki był bogaty, ale cały alfabet..? To się po prostu nie zdarzało!
- Na co czekasz? - Na te słowa Zosia rzuciła się na zaplecze, szykować literki. Była po całym dniu pracy w sklepie, a nie miała wszystkich literek. Zaczęła wykuwać nowe literki.
Zosia jeszcze nigdy się tak nie zmęczyła. Pracowała jak tylko umiała, a robiło się coraz później. Była już dwudziesta, kiedy Zosia skończyła robić literkę Z, a przecież musiała dzisiaj kupić sobie jeszcze zupę! Przybiła wszystkie literki do deseczki i zmordowana, podała ją zniecierpliwionemu klientowi. Ten popatrzył na Zosię krytycznie i popatrzył na otrzymany alfabet.
- Ale przecież tu nie ma literki O!
Zosia prawie wyrwała deseczkę z alfabetem z rąk docenta Kamyka. Popatrzyła na nią długo, ze strachem. Rzeczywiście. Nie było literki O. Zamiast niej, pomiędzy literkami N i P widniała tylko pusta przestrzeń.
ZOSIA ONIEMIAŁA.
Jezus wbiega na jezioro, rzuca się z wyciągniętymi rękami, robi piękny ślizg. Potem wstaje, podskakuje z przytupem. Wreszcie zwraca się ku niebu i woła: Tato! wyłącz to na chwilę, chcę się tylko wykąpać!