Przychodzi dinozaur do okulisty...

Przychodzi dinozaur do okulisty i skarży się:
- Panie doktorze, chyba ważka wpadła mi do oka.
Pan doktor bada pacjenta i mówi:
- To nie ważka, to helikopter.

Oceń:

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz obrazkowy

Komentarze

Odśwież
Avatar Kot_Saurona

22 lipca 2016, 22:08

W czasach dinozaurów ważki były wielkości helikopterów, albo trochę mniejsze.

Avatar damian2500

21 października 2016, 16:08

@Kot_Saurona: Ale w czasach dinozaurów nie było helikopterów..

Avatar
Konto usunięte

21 października 2016, 21:46

@damian2500: Skąd wiesz, żyłeś wtedy?

Avatar damian2500

21 października 2016, 22:05

A skąd wiesz, że sinozaury istnieją? Żyłeś wtedy?

Avatar
Konto usunięte

21 października 2016, 22:07

@damian2500: Nigdy nic nie wiadomo :D

Avatar DarthKrooge

23 października 2016, 00:32

@damian2500: ekhem skamieliny itp.

Avatar damian2500

23 października 2016, 00:54

@DarthKrooge: Próbujesz mnie obrazić?

Avatar DarthKrooge

23 października 2016, 12:50

@damian2500: Niby czym ?

Avatar damian2500

23 października 2016, 13:15

@DarthKrooge: A miałem Cię za porządnego człowieka :(

Avatar DarthKrooge

23 października 2016, 13:53

@damian2500: O co Ci chodzi.

Avatar damian2500

23 października 2016, 14:02

@DarthKrooge: Domyśl się.

Avatar GrzegorzKnap

21 października 2016, 16:31

Ale helikopter jest dużo większy od oka dinozaura. Poza tym w czasach dinozaurów nie było helikopterów ani lekarzy. Dinozaury nie mówiły też ludzkim głosem.

Avatar Levandovsky

21 października 2016, 20:05

@GrzegorzKnap: chyba nowy w internecie? zgadłem?

Avatar Adi34

22 października 2016, 00:18

@Levandovsky: pewnie zgadłeś

Avatar Batman_

Edytowano - 22 października 2016, 01:03

@GrzegorzKnap: Gdy 45 latek dobierze się do komentowania dowcipów w internecie.

Avatar Adi34

22 października 2016, 09:24

@Batman_: albo dzieciak z wiedzą (nowy w internetach)

Avatar panlogin

22 października 2016, 22:35

@Adi34: pisał w innym ze ma 45 lat

Avatar Adi34

22 października 2016, 23:24

@panlogin: a to przepraszam

Avatar GrzegorzKnap

23 października 2016, 11:22

@panlogin: Jak wy mało ogarniacie temat. Podniecacie się moimi wpisami uznając je za głupie. Tylko człowiek inteligentny zrozumie o co chodzi. No ale w wieku 20 lat się tego nie nie da.

Avatar Adi34

23 października 2016, 14:40

@GrzegorzKnap: my rozumiemy o co chodzi tylko że to są dowcipy i tu się chcemy pośmiać a nie.

Opisz dokładnie problem, a jeśli potrzeba to zilustruj go screenem.

Opisz problem

Dołącz screena

Polecane dowcipy

Przychodzi gość do prawnika:
- Mój sąsiad jest mi winien 5.000 baksów i nie oddaje. Mogę jakoś wysądzić od niego te pieniądze?
- Tak, ale będzie potrzebny jakiś pisemny dowód. Ma pan takowy?
- Nie, na gębę pożyczył.
- To niech pan napisze do niego wezwanie do zapłaty 10.000 baksów.
- Ale on mi jest winien tylko 5.000.
- I pewnie tak właśnie odpowie. I to będzie dowód.

Zobacz cały dowcip

Rozmowa w szpitalu:
- Naprawdę będzie mnie operował student? A jak mu się nie uda?
- To, niestety, nie zda...

Zobacz cały dowcip

Facet pyta żony
- Dlaczego wzięłaś ze mną ślub?
- Bo jesteś zabawny.
- A myślałem, że to dlatego, że jestem dobry w łóżku...
- Widzisz, jesteś zabawny.

Zobacz cały dowcip

Popularne dowcipy z nowych

Jezus wbiega na jezioro, rzuca się z wyciągniętymi rękami, robi piękny ślizg. Potem wstaje, podskakuje z przytupem. Wreszcie zwraca się ku niebu i woła: Tato! wyłącz to na chwilę, chcę się tylko wykąpać!

Zobacz cały dowcip

Trzech chłopców przechwala się czyj wujek jest lepszy.
Pierwszy mówi:
- Mój wujek jest biskupem i każdy mówi Wasza Ekscelencjo!
Na to drugi:
- A mój jest kardynałem i każdy mówi Wasza Eminencjo!
A trzeci chłopiec mówi:
- Mój waży 200 kilo i każdy mówi: O Boże!

Zobacz cały dowcip

Dawno dawno temu żyła sobie Zosia, która sprzedawała literki. Codziennie wstawała o siódmej, ubierała się i schodziła na dół sprzedawać literki. Nie zarabiała na tym dużo i nie miała za wiele pieniędzy, ale też nie głodowała. Pieniędzy starczało jej zwykle na zupę, a czasami, gdy trafił się bogatszy klient, który mógł sobie pozwolić nawet na trzy albo cztery literki, za zarobione pieniądze kupowała sobie do zupy kawałek chleba.
To był zwykły dzień. Zosia wstała, ubrała się i zeszła na dół sprzedawać literki. Po kilku minutach do jej sklepiku z literkami przyszła klientka, pani Ania, która miała piekarnię obok sklepiku Zosi.
Dzień dobry, Zosiu - powiedziała pani Ania - czy mogłabym cię prosić o literkę C?
Zosia podała pani Ani literkę C, a pani Ania zapłaciła, pożegnała się i wyszła.
Jakiś czas później, do sklepiku z literkami Zosi przyszedł kolejny klient. Profesor Alan poprosił Zosię o literkę A. Zosia podała mu ją, a profesor Alan podziękował, zapłacił za nią i wyszedł.
Tego dnia Zosia obsłużyła jeszcze czterech klientów. Zbliżała się już dziewiętnasta, Zosia zamierzała niedługo zamknąć sklep, ale dokładnie o osiemnastej pięćdziesiąt osiem do sklepu z literkami wszedł ostatni klient. DOCENT KAMYK, informowała przypinka przy jego garniturze. Klient wyglądał bardzo zamożnie, na takiego, który może sobie pozwolić nawet na trzy albo cztery literki. Docent podszedł do lady i obrzucił Zosię wyzywającym spojrzeniem.
- Dzień dobry - klient miał oschły głos.
- D-dzień d-dobry - wyjąkała Zosia.
- Usłyszałem, że można tu kupić literki. Czy to prawda? - Zosia pokiwała głową - Dobrze. W takim razie poproszę jeden alfabet.
Zosia zamarła. Klient który kupował trzy literki był bogaty, ale cały alfabet..? To się po prostu nie zdarzało!
- Na co czekasz? - Na te słowa Zosia rzuciła się na zaplecze, szykować literki. Była po całym dniu pracy w sklepie, a nie miała wszystkich literek. Zaczęła wykuwać nowe literki.
Zosia jeszcze nigdy się tak nie zmęczyła. Pracowała jak tylko umiała, a robiło się coraz później. Była już dwudziesta, kiedy Zosia skończyła robić literkę Z, a przecież musiała dzisiaj kupić sobie jeszcze zupę! Przybiła wszystkie literki do deseczki i zmordowana, podała ją zniecierpliwionemu klientowi. Ten popatrzył na Zosię krytycznie i popatrzył na otrzymany alfabet.
- Ale przecież tu nie ma literki O!
Zosia prawie wyrwała deseczkę z alfabetem z rąk docenta Kamyka. Popatrzyła na nią długo, ze strachem. Rzeczywiście. Nie było literki O. Zamiast niej, pomiędzy literkami N i P widniała tylko pusta przestrzeń.

ZOSIA ONIEMIAŁA.

Zobacz cały dowcip