W pradawnym zakonie mnichów: -...

W pradawnym zakonie mnichów:
- Słyszeliście, bracia, że na południowej wierzy zauważono dziwne zwierzę?
- Słyszałem, podejrzana sytuacja.
- Ja to widziałem... Była jakby duża zbroja, która sama chodzi, niczym koń, ale miało to z 10 metrów!
- Straszne, bracia, pomedytujmy.
Kilka tysięcy lat później:
- Schließlich haben wir einen Panzer erfunden.

Oceń:

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz obrazkowy

Komentarze

Odśwież
Avatar Ekspres_kolbowy

2 sierpnia 2024, 18:49

Ten błąd.
Jezu, oczy mi szypio

Avatar Jejakpl89

21 kwietnia 2019, 11:15

§

Avatar mrauczur

4 listopada 2019, 12:46

Avatar
Xelve14

Edytowano - 10 kwietnia 2019, 08:42

Dużo literówek jest, ale i tak dobre

Avatar mozaj

10 kwietnia 2019, 12:04

Czy mógłbym cie prosić o przełożenie niemieckiego fragmentu na język polski?

Avatar
Konto usunięte

10 kwietnia 2019, 12:08

@mozaj: Ja ci pomogę, po polsku jest to : W końcu wynaleźliśmy czołg

Avatar Szczur00

2 listopada 2019, 23:05

prędzej błędów ortograficznych

Avatar Juliusz_Cezar

11 kwietnia 2019, 17:54

Czołgi wymyślili Brytyjczycy

Avatar DRAGON_POLSKA

2 listopada 2019, 12:31

@Juliusz_Cezar: i Francuzi

Avatar Maly_KSIAZE

2 listopada 2019, 08:57

"wierzy"...

Opisz dokładnie problem, a jeśli potrzeba to zilustruj go screenem.

Opisz problem

Dołącz screena

Polecane dowcipy

Do sklepu wbiega kobieta i od progu woła:
- Proszę pułapkę na myszy, ale szybko, bo chciałabym złapać jeszcze autobus!
- Proszę pani, ale aż tak wielkich pułapek nie mamy!

Zobacz cały dowcip

Karp pyta karpia:
Wierzysz w życie po wigilii?

Zobacz cały dowcip

Jak się nazywa kabel łączący kontroler z konsolą?

Padlina

Zobacz cały dowcip

Popularne dowcipy z nowych

Zawsze zastanawiało mnie, czy francuzi jak kichają to mówią atchoux czy apsique...

Zobacz cały dowcip

- Panie Leonardzie, co pan robił w laboratorium z trzema asystentkami?
- Nic...
- To dlaczego ten królik patrzy na pana z takim szacunkiem?

Zobacz cały dowcip

Dawno dawno temu żyła sobie Zosia, która sprzedawała literki. Codziennie wstawała o siódmej, ubierała się i schodziła na dół sprzedawać literki. Nie zarabiała na tym dużo i nie miała za wiele pieniędzy, ale też nie głodowała. Pieniędzy starczało jej zwykle na zupę, a czasami, gdy trafił się bogatszy klient, który mógł sobie pozwolić nawet na trzy albo cztery literki, za zarobione pieniądze kupowała sobie do zupy kawałek chleba.
To był zwykły dzień. Zosia wstała, ubrała się i zeszła na dół sprzedawać literki. Po kilku minutach do jej sklepiku z literkami przyszła klientka, pani Ania, która miała piekarnię obok sklepiku Zosi.
Dzień dobry, Zosiu - powiedziała pani Ania - czy mogłabym cię prosić o literkę C?
Zosia podała pani Ani literkę C, a pani Ania zapłaciła, pożegnała się i wyszła.
Jakiś czas później, do sklepiku z literkami Zosi przyszedł kolejny klient. Profesor Alan poprosił Zosię o literkę A. Zosia podała mu ją, a profesor Alan podziękował, zapłacił za nią i wyszedł.
Tego dnia Zosia obsłużyła jeszcze czterech klientów. Zbliżała się już dziewiętnasta, Zosia zamierzała niedługo zamknąć sklep, ale dokładnie o osiemnastej pięćdziesiąt osiem do sklepu z literkami wszedł ostatni klient. DOCENT KAMYK, informowała przypinka przy jego garniturze. Klient wyglądał bardzo zamożnie, na takiego, który może sobie pozwolić nawet na trzy albo cztery literki. Docent podszedł do lady i obrzucił Zosię wyzywającym spojrzeniem.
- Dzień dobry - klient miał oschły głos.
- D-dzień d-dobry - wyjąkała Zosia.
- Usłyszałem, że można tu kupić literki. Czy to prawda? - Zosia pokiwała głową - Dobrze. W takim razie poproszę jeden alfabet.
Zosia zamarła. Klient który kupował trzy literki był bogaty, ale cały alfabet..? To się po prostu nie zdarzało!
- Na co czekasz? - Na te słowa Zosia rzuciła się na zaplecze, szykować literki. Była po całym dniu pracy w sklepie, a nie miała wszystkich literek. Zaczęła wykuwać nowe literki.
Zosia jeszcze nigdy się tak nie zmęczyła. Pracowała jak tylko umiała, a robiło się coraz później. Była już dwudziesta, kiedy Zosia skończyła robić literkę Z, a przecież musiała dzisiaj kupić sobie jeszcze zupę! Przybiła wszystkie literki do deseczki i zmordowana, podała ją zniecierpliwionemu klientowi. Ten popatrzył na Zosię krytycznie i popatrzył na otrzymany alfabet.
- Ale przecież tu nie ma literki O!
Zosia prawie wyrwała deseczkę z alfabetem z rąk docenta Kamyka. Popatrzyła na nią długo, ze strachem. Rzeczywiście. Nie było literki O. Zamiast niej, pomiędzy literkami N i P widniała tylko pusta przestrzeń.

ZOSIA ONIEMIAŁA.

Zobacz cały dowcip