- Ty, żyrafa, po cholerę ci taka długa szyja?
- Oj, zając, ty biedny kurduplu. Patrzysz na świat z poziomu tej swojej trawki i marchewki i co ty możesz wiedzieć o życiu? Ty wiesz, jaki ja mam z tej wysokości widok? Widzę dookoła na 30 km.
Co byś nie ugryzł, to zaraz masz w brzuchu i nawet nie poczujesz smaku. A ja cały czas czuję smak każdego listeczka akacji, gdy wędruje przez przełyk. A gdy w upał napiję się wody i poniosę głowę, to dłuuugo czuję, jak mi chłodzi szyję.
- No, faktycznie, fajnie masz z tą długą szyją. Ty, żyrafa, a rzygałaś kiedyś?
- Wczoraj spaliłam 800 kalorii.
- Dwie godzinki na siłowni?
- Kwadrans za długo w piekarniku.
Mąż i żona ledwo po kłótni. Siadają do obiadu. Atmosfera gęsta, ze można ją nożem kroić. Nagle żona oblewa się zupą.
- Wyglądam jak świnia.
- No i jeszcze się zupą oblałaś.
W szpitalu na oddziale położniczym odbywa się wizyta.
Lekarz pyta:
- Na kiedy ma pani termin porodu?
- Na 22 lipca doktorze.
- A pani termin, jaki jest?
- 22 lipca doktorze.
Lekarz podchodzi do trzeciej pacjentki i pyta, czy ona także ma termin na 22 lipca.
Pacjentka odpowiada:
Ja mam termin na 22 sierpnia, bo nie byłam na tej wycieczce.
Dawno dawno temu żyła sobie Zosia, która sprzedawała literki. Codziennie wstawała o siódmej, ubierała się i schodziła na dół sprzedawać literki. Nie zarabiała na tym dużo i nie miała za wiele pieniędzy, ale też nie głodowała. Pieniędzy starczało jej zwykle na zupę, a czasami, gdy trafił się bogatszy klient, który mógł sobie pozwolić nawet na trzy albo cztery literki, za zarobione pieniądze kupowała sobie do zupy kawałek chleba.
To był zwykły dzień. Zosia wstała, ubrała się i zeszła na dół sprzedawać literki. Po kilku minutach do jej sklepiku z literkami przyszła klientka, pani Ania, która miała piekarnię obok sklepiku Zosi.
Dzień dobry, Zosiu - powiedziała pani Ania - czy mogłabym cię prosić o literkę C?
Zosia podała pani Ani literkę C, a pani Ania zapłaciła, pożegnała się i wyszła.
Jakiś czas później, do sklepiku z literkami Zosi przyszedł kolejny klient. Profesor Alan poprosił Zosię o literkę A. Zosia podała mu ją, a profesor Alan podziękował, zapłacił za nią i wyszedł.
Tego dnia Zosia obsłużyła jeszcze czterech klientów. Zbliżała się już dziewiętnasta, Zosia zamierzała niedługo zamknąć sklep, ale dokładnie o osiemnastej pięćdziesiąt osiem do sklepu z literkami wszedł ostatni klient. DOCENT KAMYK, informowała przypinka przy jego garniturze. Klient wyglądał bardzo zamożnie, na takiego, który może sobie pozwolić nawet na trzy albo cztery literki. Docent podszedł do lady i obrzucił Zosię wyzywającym spojrzeniem.
- Dzień dobry - klient miał oschły głos.
- D-dzień d-dobry - wyjąkała Zosia.
- Usłyszałem, że można tu kupić literki. Czy to prawda? - Zosia pokiwała głową - Dobrze. W takim razie poproszę jeden alfabet.
Zosia zamarła. Klient który kupował trzy literki był bogaty, ale cały alfabet..? To się po prostu nie zdarzało!
- Na co czekasz? - Na te słowa Zosia rzuciła się na zaplecze, szykować literki. Była po całym dniu pracy w sklepie, a nie miała wszystkich literek. Zaczęła wykuwać nowe literki.
Zosia jeszcze nigdy się tak nie zmęczyła. Pracowała jak tylko umiała, a robiło się coraz później. Była już dwudziesta, kiedy Zosia skończyła robić literkę Z, a przecież musiała dzisiaj kupić sobie jeszcze zupę! Przybiła wszystkie literki do deseczki i zmordowana, podała ją zniecierpliwionemu klientowi. Ten popatrzył na Zosię krytycznie i popatrzył na otrzymany alfabet.
- Ale przecież tu nie ma literki O!
Zosia prawie wyrwała deseczkę z alfabetem z rąk docenta Kamyka. Popatrzyła na nią długo, ze strachem. Rzeczywiście. Nie było literki O. Zamiast niej, pomiędzy literkami N i P widniała tylko pusta przestrzeń.
ZOSIA ONIEMIAŁA.
Żona dzwoni do męża:
- Gdzie jesteś?
- W pracy.
- Tak, przecież słyszę w tle te pijackie rozmowy.
- Kiedy ty kur*a zrozumiesz, że jestem barmanem?!
Rosjanin przyjeżdża do gułagu. Strażnik przyjmuje go i pyta:
- Według papierów dostałeś 50 lat, za co?
- Strażniku, powiedziałem, że Stalin jest kretynem.
- I za to dostałeś 50 lat?
No tak, 10 za obrazę Kremla, 10 za obrazę matki ojczyzny, 15 za obrazę Stalina i 15 za rozpowszechnianie tajemnicy państwowej.
Komentarze
Odśwież16 marca, 21:39
Funfakt: Konie też nie potrafią rzygać
Odpisz
20 marca 2018, 07:05
Ja też bym chciał mieć kubki smakowe w przełyku.
Odpisz
22 marca 2018, 11:42
@darcus: A co, jeśli ci powiem, że masz?
Odpisz
22 marca 2018, 11:43
To nie uwierzę :v
Odpisz
23 marca 2018, 10:45
@darcus: "Kubki smakowe rozmieszczone są na języku, podniebieniu, w nabłonku gardła, nagłośnioraz w górnej części przełyku. " Wikipedia
Odpisz
23 marca 2018, 10:48
To akurat fake.
Odpisz
23 marca 2018, 14:04
@darcus: Skąd wiesz?
Odpisz
23 marca 2018, 15:36
@BetonowyMur: Bo skończyłem szkołę podstawową :)
Odpisz
21 kwietnia 2018, 20:56
@darcus: Za co ten blok na profilu był? :_:
Odpisz
10 kwietnia 2018, 08:40
zajac nie mieszka na sawannie
Odpisz
21 marca 2018, 20:59
było
Odpisz
21 marca 2018, 00:10
Żyrafy nie wymiotują, jest to dla nich fizycznie niemożliwe.
Odpisz
23 marca 2018, 14:05
@kojacy: To tylko żart, ale ogólnie rzecz biorąc, to czemu nie? pochylić głowę i rzygać
Odpisz
23 marca 2018, 18:31
@BetonowyMur: Żyrafy nie wyewoluowały odruchu wymiotnego z powodu długich szyi, ich ciała nie są do tego przystosowane, więc nawet gdyby chciała to jest to fizycznie nie możliwe. Najzwyczajniej w świecie ich żołądki nie posiadają wystarczająco siły aby przesunąć pokarm aż do pyska i na zewnątrz.
Odpisz
24 marca 2018, 22:01
@kojacy: Jednakże żyrafa jest roślinożercą a te mają możliwość cofnięcia pokarmu z żołądka do pyska żeby sobie jeszcze poprzeżuwać.
Odpisz
25 marca 2018, 00:27
@lukeniu666: nie z taką szyją, wiesz jak dużej siły byś potrzebował by zwrócić posiłek o wadze ok 1-5 kg na raz w górę na wysokość ok 2 metrów przy naszej grawitacji, a musiałbyś wytworzyć ją przy pomocy skurczu żołądka i przełyku?
Odpisz
11 maja 2019, 14:40
@kojacy: Żyrafa to przeżuwacz
Odpisz
19 września 2017, 01:35
No i tak się niszczy frajerów, jż
Odpisz
18 września 2017, 16:16
O nie
Odpisz