Benito Mussolini spotyka się z...

Benito Mussolini spotyka się z Adolfem Hitlerem w jego willi w Alpach:
- Adolf, wiesz czemu Francuzi wybudowali taką wysoką Wieżę Eiffla? - pyta Mussolini.
- Nie wiem, a czemu? - pyta Hitler.
- By widzieć białą flagę aż z Berlina - odpowiada Mussolini.

Oceń:

Dodaj komentarz

Dodaj komentarz obrazkowy

Komentarze

Odśwież
Avatar
Konto usunięte

10 maja 2017, 00:58

Hitler i Mussolini się nienawidzili.

Avatar Davido

11 listopada 2017, 02:22

Nie to że nienawidzili, byli przecież w sojuszu, ale Hitler z Mussloiniego brał przykład, potem z nim konkurował by pokazać że jest lepszy

Avatar
Konto usunięte

7 maja 2017, 16:38

Chyna żeby bylo widać białą flage :v
W koncu to Francja zawsze kapituluje a nie Niemcy :v

Avatar Davido

7 maja 2017, 17:59

Nie rozumiem twej wypowiedzi
W owym dowcipie wyraźnie powiedziane zostało, iż flaga ma być widoczna z Berlina.

Avatar
Konto usunięte

7 maja 2017, 18:15

@Davido: ,,By widzieć białą flage aż z berlina"
No vhyba o to chodzi że Francuzi maja widzieć białą flage aż z Berlina

Avatar Davido

7 maja 2017, 18:19

Nie, chodzi o to by z Berlina była widoczna flaga wywieszona na wieży Eiffla

Avatar
Konto usunięte

7 maja 2017, 18:24

@Davido: A, ok z dowcipu nie można wywnioskować ktora wersja jest poprawna przez dobór slow ale można sie domyśleć że autorowi chodziło o twoja wersję

Avatar
TheHackerGames

Edytowano - 11 listopada 2017, 22:39

Tu masz rację. Dobór słów wskazuje na to co napisałeś. Jednakże chyba każdy zrozumiał sens tego dowcipu. Byłoby jednoznacznie, gdyby Autor napisał:
"By widzieć białą flagę aż w Berlinie".

Avatar
Konto usunięte

12 listopada 2017, 09:08

No właśnie chyba w maju jak to czytałem to miałem zaćmienie mózgu i zrozumiałem moją wersje

Avatar PeeHa

8 grudnia 2017, 02:22

(ale odkop) widać flagę <tu nasuwa się pytanie skąd > aż z Berlina. Zdanie jak najbardziej poprawne i mające jedno znaczenie

Avatar
Konto usunięte

8 grudnia 2017, 17:07

@PeeHa: Mi się wydaje że to jest tak jak z niebiesko-czarną/biało złotą sukienką. Po prostu nasz mózg zakłada jakieś sytuacje. Większość ludzi założyła wersje przeciwną do mojej (ciekawe ile by ich było gdyby żart nie wszywał na ich wersje xD).

Opisz dokładnie problem, a jeśli potrzeba to zilustruj go screenem.

Opisz problem

Dołącz screena

Polecane dowcipy

Przychodzi gość do prawnika:
- Mój sąsiad jest mi winien 5.000 baksów i nie oddaje. Mogę jakoś wysądzić od niego te pieniądze?
- Tak, ale będzie potrzebny jakiś pisemny dowód. Ma pan takowy?
- Nie, na gębę pożyczył.
- To niech pan napisze do niego wezwanie do zapłaty 10.000 baksów.
- Ale on mi jest winien tylko 5.000.
- I pewnie tak właśnie odpowie. I to będzie dowód.

Zobacz cały dowcip

Rozmowa w szpitalu:
- Naprawdę będzie mnie operował student? A jak mu się nie uda?
- To, niestety, nie zda...

Zobacz cały dowcip

Facet pyta żony
- Dlaczego wzięłaś ze mną ślub?
- Bo jesteś zabawny.
- A myślałem, że to dlatego, że jestem dobry w łóżku...
- Widzisz, jesteś zabawny.

Zobacz cały dowcip

Popularne dowcipy z nowych

Jezus wbiega na jezioro, rzuca się z wyciągniętymi rękami, robi piękny ślizg. Potem wstaje, podskakuje z przytupem. Wreszcie zwraca się ku niebu i woła: Tato! wyłącz to na chwilę, chcę się tylko wykąpać!

Zobacz cały dowcip

Trzech chłopców przechwala się czyj wujek jest lepszy.
Pierwszy mówi:
- Mój wujek jest biskupem i każdy mówi Wasza Ekscelencjo!
Na to drugi:
- A mój jest kardynałem i każdy mówi Wasza Eminencjo!
A trzeci chłopiec mówi:
- Mój waży 200 kilo i każdy mówi: O Boże!

Zobacz cały dowcip

Dawno dawno temu żyła sobie Zosia, która sprzedawała literki. Codziennie wstawała o siódmej, ubierała się i schodziła na dół sprzedawać literki. Nie zarabiała na tym dużo i nie miała za wiele pieniędzy, ale też nie głodowała. Pieniędzy starczało jej zwykle na zupę, a czasami, gdy trafił się bogatszy klient, który mógł sobie pozwolić nawet na trzy albo cztery literki, za zarobione pieniądze kupowała sobie do zupy kawałek chleba.
To był zwykły dzień. Zosia wstała, ubrała się i zeszła na dół sprzedawać literki. Po kilku minutach do jej sklepiku z literkami przyszła klientka, pani Ania, która miała piekarnię obok sklepiku Zosi.
Dzień dobry, Zosiu - powiedziała pani Ania - czy mogłabym cię prosić o literkę C?
Zosia podała pani Ani literkę C, a pani Ania zapłaciła, pożegnała się i wyszła.
Jakiś czas później, do sklepiku z literkami Zosi przyszedł kolejny klient. Profesor Alan poprosił Zosię o literkę A. Zosia podała mu ją, a profesor Alan podziękował, zapłacił za nią i wyszedł.
Tego dnia Zosia obsłużyła jeszcze czterech klientów. Zbliżała się już dziewiętnasta, Zosia zamierzała niedługo zamknąć sklep, ale dokładnie o osiemnastej pięćdziesiąt osiem do sklepu z literkami wszedł ostatni klient. DOCENT KAMYK, informowała przypinka przy jego garniturze. Klient wyglądał bardzo zamożnie, na takiego, który może sobie pozwolić nawet na trzy albo cztery literki. Docent podszedł do lady i obrzucił Zosię wyzywającym spojrzeniem.
- Dzień dobry - klient miał oschły głos.
- D-dzień d-dobry - wyjąkała Zosia.
- Usłyszałem, że można tu kupić literki. Czy to prawda? - Zosia pokiwała głową - Dobrze. W takim razie poproszę jeden alfabet.
Zosia zamarła. Klient który kupował trzy literki był bogaty, ale cały alfabet..? To się po prostu nie zdarzało!
- Na co czekasz? - Na te słowa Zosia rzuciła się na zaplecze, szykować literki. Była po całym dniu pracy w sklepie, a nie miała wszystkich literek. Zaczęła wykuwać nowe literki.
Zosia jeszcze nigdy się tak nie zmęczyła. Pracowała jak tylko umiała, a robiło się coraz później. Była już dwudziesta, kiedy Zosia skończyła robić literkę Z, a przecież musiała dzisiaj kupić sobie jeszcze zupę! Przybiła wszystkie literki do deseczki i zmordowana, podała ją zniecierpliwionemu klientowi. Ten popatrzył na Zosię krytycznie i popatrzył na otrzymany alfabet.
- Ale przecież tu nie ma literki O!
Zosia prawie wyrwała deseczkę z alfabetem z rąk docenta Kamyka. Popatrzyła na nią długo, ze strachem. Rzeczywiście. Nie było literki O. Zamiast niej, pomiędzy literkami N i P widniała tylko pusta przestrzeń.

ZOSIA ONIEMIAŁA.

Zobacz cały dowcip