Żył sobie kiedyś czarno-czerwony rycerz na czarno-czerwonym koniu. Pewnego razu zawędrował do wioski. Postanowił ożenić się z córką króla. Mieszkańcy spytali:
- Kim ty jesteś?
- Jestem czarno-czerwony rycerz na czarno-czerwonym koniu.
- Dobra, wjeżdżaj.
Czarno-czerwony rycerz zostawił w wiosce swojego czarno-czerwonego konia i poszedł do zamku. Otworzył mu sam król.
- Kim ty jesteś?
- Jestem czarno-czerwony rycerz. Mojego czarno-czerwonego konia zostawiłem w wiosce.
- Rozumiem. W jakiej sprawie przybywasz czarno-czerwony rycerzu?
- Chciałbym poślubić twoją córkę.
- Hmm... Ale najpierw musisz zabić smoka.
- Tak więc uczynię.
No i czarno-czerwony rycerz poszedł do jaskini smoka.
Smok:
- Kim ty jesteś?
- Jestem czarno-czerwony rycerz, ale czarno-czerwonego konia zostawiłem w wiosce.
- Zgaduję, że przyszedłeś mnie zabić czarno-czerwony rycerzu?
- Racja.
I zaczęli walkę. Czarno-czerwony rycerz oczywiście pokonał smoka. Cały był we krwi. Wrócił do zamku, ale król go nie poznał.
- Kim ty jesteś?
- Jestem czarno-czerwony rycerz. Zabiłem smoka.
- Aaa to ty, czarno-czerwony rycerzu.
- Czy mogę teraz poślubić twoją córkę?
- Nie mam córki.
Pewien człowiek postanowił, że chce być członkiem kościoła, znanego ze swojej ekskluzywności. Poinformował o tym pastora tego zboru, który chcąc odwieść go od tego zamiaru, powiedział mu, by uważniej modlił się o boskie prowadzenie. Następnego dnia mężczyzna powiedział pastorowi:
"Pastorze, modliłem się i Bóg mnie spytał, do którego kościoła chce się przyłączyć. Kiedy mu powiedziałem, że chodzi o twój, On roześmiał się i powiedział: Nie dostaniesz się tam. Ja sam próbuję od 10 lat i nic z tego nie wychodzi."
Przychodzi Jasiu do domu ze szkoły i mówi:
- Mamo! Zostałem dziś wyróżniony.
- Za co, Jasiu? - pyta mama.
- Pani powiedziała że cała nasza klasa to debile, a ja największy.
Przywozi Mosze swoją słusznych rozmiarów małżonkę do gabinetu liposukcji i pyta:
- Możecie mojej Sarze zrobić figurę, jak u Helgi Lovekaty?
- Oczywiście! Rabat 50%, całkowicie bezpiecznie i absolutnie bezboleśnie!
- To ile po zniżce?
- Sto tysięcy dolarów.
- I to nazywacie ''absolutnie bezboleśnie"?!
Trzech chłopców przechwala się czyj wujek jest lepszy.
Pierwszy mówi:
- Mój wujek jest biskupem i każdy mówi Wasza Ekscelencjo!
Na to drugi:
- A mój jest kardynałem i każdy mówi Wasza Eminencjo!
A trzeci chłopiec mówi:
- Mój waży 200 kilo i każdy mówi: O Boże!
Dawno dawno temu żyła sobie Zosia, która sprzedawała literki. Codziennie wstawała o siódmej, ubierała się i schodziła na dół sprzedawać literki. Nie zarabiała na tym dużo i nie miała za wiele pieniędzy, ale też nie głodowała. Pieniędzy starczało jej zwykle na zupę, a czasami, gdy trafił się bogatszy klient, który mógł sobie pozwolić nawet na trzy albo cztery literki, za zarobione pieniądze kupowała sobie do zupy kawałek chleba.
To był zwykły dzień. Zosia wstała, ubrała się i zeszła na dół sprzedawać literki. Po kilku minutach do jej sklepiku z literkami przyszła klientka, pani Ania, która miała piekarnię obok sklepiku Zosi.
Dzień dobry, Zosiu - powiedziała pani Ania - czy mogłabym cię prosić o literkę C?
Zosia podała pani Ani literkę C, a pani Ania zapłaciła, pożegnała się i wyszła.
Jakiś czas później, do sklepiku z literkami Zosi przyszedł kolejny klient. Profesor Alan poprosił Zosię o literkę A. Zosia podała mu ją, a profesor Alan podziękował, zapłacił za nią i wyszedł.
Tego dnia Zosia obsłużyła jeszcze czterech klientów. Zbliżała się już dziewiętnasta, Zosia zamierzała niedługo zamknąć sklep, ale dokładnie o osiemnastej pięćdziesiąt osiem do sklepu z literkami wszedł ostatni klient. DOCENT KAMYK, informowała przypinka przy jego garniturze. Klient wyglądał bardzo zamożnie, na takiego, który może sobie pozwolić nawet na trzy albo cztery literki. Docent podszedł do lady i obrzucił Zosię wyzywającym spojrzeniem.
- Dzień dobry - klient miał oschły głos.
- D-dzień d-dobry - wyjąkała Zosia.
- Usłyszałem, że można tu kupić literki. Czy to prawda? - Zosia pokiwała głową - Dobrze. W takim razie poproszę jeden alfabet.
Zosia zamarła. Klient który kupował trzy literki był bogaty, ale cały alfabet..? To się po prostu nie zdarzało!
- Na co czekasz? - Na te słowa Zosia rzuciła się na zaplecze, szykować literki. Była po całym dniu pracy w sklepie, a nie miała wszystkich literek. Zaczęła wykuwać nowe literki.
Zosia jeszcze nigdy się tak nie zmęczyła. Pracowała jak tylko umiała, a robiło się coraz później. Była już dwudziesta, kiedy Zosia skończyła robić literkę Z, a przecież musiała dzisiaj kupić sobie jeszcze zupę! Przybiła wszystkie literki do deseczki i zmordowana, podała ją zniecierpliwionemu klientowi. Ten popatrzył na Zosię krytycznie i popatrzył na otrzymany alfabet.
- Ale przecież tu nie ma literki O!
Zosia prawie wyrwała deseczkę z alfabetem z rąk docenta Kamyka. Popatrzyła na nią długo, ze strachem. Rzeczywiście. Nie było literki O. Zamiast niej, pomiędzy literkami N i P widniała tylko pusta przestrzeń.
ZOSIA ONIEMIAŁA.
Jak nazywa się ochroniarz ochraniający celebrytów?
Bronisław.
Komentarze
Odśwież21 grudnia 2017, 18:06
suchar
Odpisz
27 sierpnia 2017, 00:13
Kolega w szkole raz mi to opowiadał... Jednak w innej, dłuższej wersji. Chodziło w tej wersji o to, że nie zostawił konia i było więcej pytających się żołnierzy, chłopów i innych "Kim jesteś?". A jak starałem się to powiedzieć komuś innego, to aż język boli...
Odpisz
27 sierpnia 2017, 00:27
Mogę nawet napisać tą inną wersję:
Czarno-czerwony rycerz na czarno-czerwonym koniu jechał do zamku. Chłopi zatrzymali go:
- Stój, kto jedzie?
- Czarno-czerwony rycerz na czarno-czerwonym koniu.
- Czarno-czerwony rycerz na czarno-czerwonym koniu?
- Tak, czarno-czerwony rycerz na czarno-czerwonym koniu. Jadę w stronę zamku.
Chłopi wskazali stronę do zamku.
Zatrzymali go rycerze:
- Stój, kto jedzie?
- Czarno-czerwony rycerz na czarno-czerwonym koniu.
- Czarno-czerwony rycerz na czarno-czerwonym koniu?
- Tak, czarno-czerwony rycerz na czarno-czerwonym koniu.
Potem zatrzymał go król:
- Stój, kto jedzie?
- Czarno-czerwony rycerz na czarno-czerwonym koniu.
- Czarno-czerwony rycerz na czarno-czerwonym koniu?
- Tak, czarno-czerwony rycerz na czarno-czerwonym koniu.
- Proszę o rękę twojej córki.
- Najpierw musisz zabić smoka.
Czarno-czerwony rycerz na czarno-czerwonym koniu pojechał zabić smoka.
Zatrzymali go rycerze:
- Stój, kto jedzie?
- Czarno-czerwony rycerz na czarno-czerwonym koniu.
- Czarno-czerwony rycerz na czarno-czerwonym koniu?
- Tak, czarno-czerwony rycerz na czarno-czerwonym koniu.
Zatrzymali go chłopi:
- Stój, kto jedzie?
- Czarno-czerwony rycerz na czarno-czerwonym koniu.
- Czarno-czerwony rycerz na czarno-czerwonym koniu?
- Tak, czarno-czerwony rycerz na czarno-czerwonym koniu. Jadę zabić smoka.
Chłopi wskazali stronę jaskini smoka.
Potem zatrzymał go smok:
- Stój, kto jedzie?
- Czarno-czerwony rycerz na czarno-czerwonym koniu.
- Czarno-czerwony rycerz na czarno-czerwonym koniu?
- Tak, czarno-czerwony rycerz na czarno-czerwonym koniu.
Czarno-czerwony rycerz na czarno-czerwonym koniu zabił smoka i pojechał w stronę zamku.
Zatrzymali go chłopi:
- Stój, kto jedzie?
- Czarno-czerwony rycerz na czarno-czerwonym koniu.
- Czarno-czerwony rycerz na czarno-czerwonym koniu?
- Tak, czarno-czerwony rycerz na czarno-czerwonym koniu. Jadę w stronę zamku.
Chłopi wskazali stronę do zamku.
Zatrzymali go rycerze:
- Stój, kto jedzie?
- Czarno-czerwony rycerz na czarno-czerwonym koniu.
- Czarno-czerwony rycerz na czarno-czerwonym koniu?
- Tak, czarno-czerwony rycerz na czarno-czerwonym koniu.
Potem zatrzymał go król:
- Stój, kto jedzie?
- Czarno-czerwony rycerz na czarno-czerwonym koniu.
- Czarno-czerwony rycerz na czarno-czerwonym koniu?
- Tak, czarno-czerwony rycerz na czarno-czerwonym koniu. Zabiłem smoka. Czy mogę prosić o rękę twojej córki?
- Ale ja nie mam córki.
Odpisz
27 sierpnia 2017, 00:28
:O Nawet nie sądziłem, że to takie długie. A jakoś na 5 minutowych przerwach jestem w stanie to opowiadać innym :P
Odpisz
25 sierpnia 2017, 00:18
Cichy Wójcik i przestań my spamić ok? Ok
Odpisz
28 lipca 2017, 23:07
Cichy Wuj
Odpisz
26 lipca 2017, 12:02
Podłe xd
Odpisz
23 lipca 2017, 11:33
Znowu dzieci kradno z jutuba... cichywuj laws registered
Odpisz
6 lutego 2017, 00:02
Cichywuj ;v
Odpisz
11 lutego 2017, 15:43
@lulul: Nie znam. Dowcip opowiedział mi kolega.
Odpisz
23 lipca 2017, 08:41
@lulul: Dokładnie
Odpisz
23 lipca 2017, 08:26
Nieptrzebnie wszędzie ,,czarno-czerwony rycerz"
Odpisz
23 lipca 2017, 13:41
O to chodzi w tym żarcie
Odpisz
23 lipca 2017, 15:23
@Davido: Eeee, co ale wiesz że gdyby tego nie było to żart nadal by miał sens
Odpisz
23 lipca 2017, 15:31
Ale nie byłby tak ciekawy
Odpisz
23 lipca 2017, 18:19
@Davido: Byłby znacznie ciekawszy bo nie czytałoby się go tak nudno no ale jak ty preferujesz takie żarty to k
Odpisz
24 lipca 2017, 00:17
Chodzi w tym żarcie o to, aby wku*wić słuchacza tą super końcówką, po tym jak męczył się z przedłużaniem właśnie frazą czarnoczerwony rycerz.
Odpisz
24 lipca 2017, 00:45
Ale właśnie na tym to na polegać. Ma myć tak bezsensownie długie i na końcu i tak nic się nie dzieje
Odpisz
27 sierpnia 2017, 00:15
O to chodzi. Kolega w szkole raz mi to opowiadał... Jednak w innej, dłuższej wersji. Chodziło w tej wersji o to, że nie zostawił konia i było więcej pytających się żołnierzy, chłopów i innych "Kim jesteś?". A jak starałem się to powiedzieć komuś innego, to aż język boli... I to chodzi, żeby było zamęczające tym "Czarno-czerwony rycerz na czarno-czerwonym koniu".
Odpisz
27 sierpnia 2017, 00:33
A jak ci nie pasują takie żarty... To_masz___Problem.
Odpisz
27 sierpnia 2017, 01:16
Ni wiem co jest w tym fajnego. Niby fajna końcówka ale bez tego przedłużania żart byłby po prostu śmieszniejszy iu miałby większe noty
Odpisz
27 sierpnia 2017, 16:47
Nie jest to taki zwykły sobie żart. Oprócz dowcipnej końcówki chodzi tu głównie, o ciągłe powtarzanie: czarno-czerwony rycerz na czarno-czerwonym koniu.
Odpisz
27 sierpnia 2017, 16:49
Spójrz tylko na mój komentarz wyżej z całą treścią innej, dłuższej wersji tego żartu.
Odpisz
11 lutego 2017, 22:50
Jejku, umarłam.
Odpisz